Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ścianywisiałobrazpierwszegosekretarzaPZPR
WładysławaGomułki.Dziwne,pomyślała,facetodpięciu
latjużnierządzi,apomasakrzestoczniowcówwGdańsku
nawetkonserwatywnipartyjniacywstydzilisięwieszać
jegozdjęcie.Jeszczebardziejzdumiałasię,gdyobok
zdjęcianiesławnegoprzywódcypartiikomunistycznej
zobaczyłakrucyfiks.Porządny,dużykawałjakiegoś
egzotycznegodrewnazwielkim,przybitymdoniego
JezusemChrystusem.Subtelnysojusz,przeszłojejprzez
myśl.
Proszęusiąść.Dyrektorkawskazałajejmiejsce,
któreprzedchwilązajmowałmężczyznazkitką.Nie
wstała,bysięprzywitać.Cotowarzyszkędonas
sprowadza?
Grymas,którypojawiłsięnaustachkobiety,trudno
byłonazwaćuśmiechem.
Niechciałabymzaburzaćpracypaństwainstytucji,
aprzychodzęwtakdrobnejsprawie,żeuznałam,żenie
byłobywskazanefatygowaćpaniąnakomendę.
BasiaspojrzaławoczySierp.Dyrektorkasięgnęła
doszufladyiwyjęłapapierosy.Rozpakowała
jeiwyciągnęładłońzotwartąpaczkąwkierunkuswojego
gościa.Milicjantkarozpoznałajeodrazuposzarej,
przypominającejpapiertoaletowyetykiecie.Tobyły
sportynajtańszepapierosyklasyrobotniczej.
Nie,dziękuję.Niepalę.Wyjęłanotatnikzołówkiem.
Awiepani,jaksięmówinasporty?
Dyrektorkaniesprawiaławrażeniazainteresowanej.
Zapaliła.Smródstaregotytoniurozszedłsię
popomieszczeniu.
„Stalinpowiedział:Odebraćrobotnikomtytoń”.
Basiauśmiechnęłasiępodnosem,niepodnoszącgłowy.
Dyrektorkaniezareagowała,wypuściłatylkozsiebie
dym.