Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
IrównieżdzieńwdzieńLichokonsumowałogrzecznie
podsuwanemusłodkości,aTurudalejrwałwłosyzbrody,
niemogącdojść,wczymdokładnietkwisęk.Wtym
układzie,zosowiałymaniołemzamkniętymwpokoju
idrażliwympisarzemmiotającymsięustawiczniemiędzy
laptopemagarami,TuruBrząszczykzacząłsięwkońcu
poważniezastanawiać,jakbytusprowadzićnapomoc
owegoKrakersa,któregozawodzeniecoruszdobiegało
zgłębinwszechświatazapośrednictwemdomowej
hydrauliki.Wszakcojakco,alekilkaparsolidnych,
wprawnychmacekzapewnezdołałobywbićKonradowi
toiowodołba,aprzyokazjimożeupichcićcoś
zjadliwego.
Niestety,nawetonenierozwiązałybyostatniego
problemu,jakinistąd,nizowądzwaliłsięimnagłowę.
Konradtwardoudawał,żeniebyłotematu.Żenicsię
niestało.Zagajony,niereagował.Samzsiebieniemówił
otym,pewnieteżnawetniemyślał.Śnićniemiałkiedy.
CoinnegoLicho,którenajpierwwylałomorzełez,potem
nieśmiałopróbowałopytać,wkońcudałosobiespokój
itylkoodczasudoczasustawałowjednymzokien
naparterzeimachinalniezraszającbadylka,jak
urzeczonewypatrywałoznajomejpostaci,któranie
wracałarankiiwieczory.Utopieczaś,jaktoutopiec,
generalniemiałgdzieśwszystko,cowykraczałopozajego
porastającąglonamiwannę.
TuruBrząszczyknatomiast…
Cóż.Wkażdyponiedziałekpóźnymwieczorem,kiedy
Lichojużspało,aKonradwyruszałzmisjąpochleb
tostowy,mydłoiświętyspokój,TuruBrząszczykzachodził