Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
corazgłębiejzanurzałosięwdeszczuiwieczornych
ciemnościachniczymwkipieli,którejpowierzchnia
zdawałasięniemalżebulgotaćodtorozbłyskujących,
togasnącychświateł.Potencjalneofiaryzaszywałysię
wswoichdomachizbrojnewrozlicznepilotyzabijałyczas
iszarekomórkiprzedekranamitelewizorów.Ktośoblał
sięherbatą,ktośzakrztusiłorzeszkiem,ktośniemógł
znaleźćokularów.Siłaniższaniepróżnowała,nudziłasię
jednakjakmops,cóżwięcsiędziwić,żezaczęła
wypatrywaćjakiegościekawszegozajęcia.
Pokolejnymzwielukwadransówbezowocnych
poszukiwańjużmiałasiępoddaćiwrócićdoupychania
orzeszkówwniewinnychtchawicach,gdywtem
najednymzeskrzyżowańdostrzegłasamochodzik
wkształciewyjątkowopokracznejmydelniczki,
wyklepanejpobieżniezjednejstrony.Stałgrzecznie
naświatłach,niepozornyiniemiłosiernieubłocony,
siódmedzieckoubogiejpraczkipośródlśniących
oddeszczu,dorodniejszychprzedstawicieliswego
gatunku,bypochwiliruszyćzwerwą,którejniktbysię
ponimniespodziewał.
Dojrzawszy,ktoteżsiedziwmknącymjezdnią
kanciastymautku,siłaniższakwiknęłazradości.Mało
ktonadawałsięrówniewyśmienicienaofiarę
przewrotnegolosu.
***
Minęładwudziestadruga,kiedybramyrajurozsunęłysię
bezszelestnieiKonradRomańczukwkroczyłdokrainy