Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pewniemarację,chociażnigdytakotymniemyślałam.
–Uważasz,żejejzaginięciewdecydującysposób
ukształtowałomojąosobowość?–pytam.
–Nieująłbymtegoażtakkategorycznie,ale
napewnojesttoważnaczęśćtwojegożycia.Nie
ucieknieszodtego.
–Faktycznie.
–Chybazadużomyślisz–Przyjacielskoszturchamnie
wbok.–AcoLukemyśliotymwszystkim?
–Niebyłzbytrozmowny–przyznaję,wspominającto,
cowydarzyłosięwcześniej.Przezwiększośćczasumój
mążsiedziałwfoteluinasobserwował.Zaparzył
herbaty,przytuliłmnie,alenicniemówił.
–Ilewienatemattego,cosięwydarzyło?
–Wszystko.Tylesamocotyczyja.TatazabrałAlice
nawakacjeinigdyniewrócił.Tokoniecopowieści.
Boprawdęmówiąc,mamaijatylkotylewiemy,nic
więcej.–Łapięsięnatym,żeoczyzachodząmiłzami.
Przeklinamsięwduchuzato,żeniepotrafięutrzymać
wryzachemocji.Niejestembeksą.Nigdyniebyłam.
Tomprzezchwilęmisięprzygląda,ajazaczynamsię
czućnieswojo.Wtedyprzyciągamniedosiebie
iprzytula.Naglezdajemisię,jakbymzpowrotembyła
nastudiach.Ogarniamnieznajomeuczuciespokoju
ibezpieczeństwa,kiedyjestemwjegoramionach.
Całujemniewczubekgłowy.
Wyrywamsię,niemalzderzającznimczołem.Tonie
wTomaramionachpowinnamszukaćukojenia.Robię
krokwtył.
–Dziękuję–mówię,unikającjegowzroku.–Lepiej
jużwrócędodomu.Zobaczę,comamanapisała.