Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Myślałamotymprzezcałepopołudnie.Niechcę,żeby
dałasięponieśćemocjomiwystraszyłaAlice–plotębez
sensu,zawstydzonastarymiuczuciami,które
namomentsięwemnierozbudziły.
Tomchowaręcewkieszeniach.Uśmiechasię
kącikiemust,wjegooczachwidzęrozbawienie.
–Ococichodzi?–pytam.
Tompotrząsagłową,poczymnachylasię,żeby
podnieśćswojąteczkę.
–Spokojnie,Clare.Tobyłtylkoprzyjacielskiuścisk.
–Tak,wiem.–Jestemzażenowanaprzesadnąreakcją.
–Odranamamhuśtawkęnastrojów.
Przytulamgoidajębuziakawpoliczek–takiego,
jakimcodzienniewitamysięiżegnamy.
Przyjacielskiego.Kumpelskiego.Jakkoledzyzpracy.
–Atonadowód,żejestemtegoświadoma.
Kiedyprzyjeżdżamdodomu,Lukejestnagórze
ikąpiedziewczynki.Nagłowiemapasemkożółtej
akrylowejfarby.Drugie,niebieskie,napoliczku.
–Widzę,żewreszcieznalazłeśczasnamalowanie.Jak
ciposzło?–pytam,klękającprzywannie.Spłukuję
plecyChloe,aonapiszczyiśmiejesięzradości.
–Całkiemnieźle–odpowiadaLuke.–Chociażciężko
byłomisięskupić.Możezrobiędrugiepodejście,kiedy
naszedwadiabełkipójdąspać.Chodź,Hannah,czas
wychodzić.Trzymajręcznik.
–Złapmniezarękę.–PomagamHannahwyjść
zwannyiotulamjąręcznikiem.
–Jateż!Jateż!–wołaChloe.
ZawszechcerobićtocoHannah.Przypomina