Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wiem,żeręcemająbyćopuszczone,adłonienawidoku.
WświetledrzwiwidzęDietera.
Posyłamikrótkiespojrzenie,kiwaznaczącogłowąimówijedno
słowo:
-Idziemy!
Jestemwproguceli,tłumaczruchemdłoniwykonujegest,który
znaczy,żemamiśćpierwszyizarazpotemdodaje:
-Wychodzimynazewnątrz!
Nawięziennymkorytarzupanowałaabsolutnacisza.Oprócz
naszejdwójkiitrzechżołnierzy,którzysiedzielinasterowni,nie
byłonikogo.Zeszliśmyschodaminanajniższąkondygnację.
MarszowymkrokiemminęliśmykratęoddzielającąblokB.
Dopierokiedyzniknęliśmyzazakrętem,obróciłemnieznacznie
głowęwlewoizapytałem:
-Wiadomojuż,cozemnąbędzie?
-Niebawemsiędowiesz-odparłizarazdodałoschłymtonem:-A
terazprzestańgadaćiidźprzedsiebie-mówiłtak,jakbyobraził
sięnacałyświat.
Pchnąłemmasywnewrotaimoimoczomukazałsię
więziennydziedziniecskąpanywradosnym,wrześniowymsłońcu.
Obokbudynkuadministracyjnegostałagrupaludziwczarnych
mundurach.Palilipapierosyirozmawialimiędzysobą.Kilkuz
nichspojrzałownaszymkierunku.
-Skręćwprawo-usłyszałemzaswoimiplecami.
Posłuszniewykonałempolecenie.
Zegarnawieżyzacząłwłaśniewybijaćpołudnie.
-Stój!-Dieterszturchnąłmniewramię.
Zatrzymałemsięwedlerozkazu.
Tłumaczpodszedłdodwóchżołnierzy,którzystaliobokpolowej
kuchniizacząłcośdonichmówić.Pochwilijedenznichotworzył
pokrywękotła,spodktórejwydobyłysiękłębypary.Sięgnąłpo
chochlę,zamieszał,poczymzaczerpnąłciepłejstrawy.
39