Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
skupićnasobiemojąuwagę.Znałemgodobrze,
bokilkukrotniebywałemwfirmie,gdymojaobecność
byłakonieczna.To,żeMichałmiałwszystkie
upoważnieniaiwiększośćsprawzałatwiałbez
fatygowaniamnie,niezmieniałofaktu,żewciążbyłtylko
„pełniącymobowiązkiprezesa”,anie„prezesem”.
Czasembyłpotrzebnymójpodpisbądźmojepojawienie
sięnajakiejśrozmowie.Ijatowpełnirozumiałem.
Możeprzejdziemydomnieitamcięwewszystko
wprowadzę?zaproponowałFilip.
Wcochceszmniewprowadzać?spytałem
zciekawości,awgłowiepojawiłamisięwielkapotrzeba
popisaniasięprzednimi.Wto,żejesteśmywczołówce
firmaudytowychwkraju,zogólnymprzychodem
rocznymwynoszącymmilionosiemdziesiątsześćtysięcy,
zczegodwieścietrzydzieścitysięcyzsamegoaudytu?
Czywto,żezatrudniamynajlepszychrewidentów,
księgowychispecjalistówinnegoszczebla?Amożeraczej
wto,żemamystworzonąodpodstawsiećzabezpieczeń
cyfrowych,dziękiczemuniktniemaszansdostaćsię
donaszychdanych?
Usłyszałemdźwiękuderzenia.Podejrzewam,żetobyła
szczękaMichała,któraopadłaiodbiłasięodpodłogi.
Spojrzałemnabrata,awjegooczachbłysnęłocoś
złowrogiego.Niemiałemochotywtymmomencie
rozmawiaćznimnatentemat.
PrzeniosłemspojrzenienaFilipa,którywydawałsię
zaskoczonymojąznajomościąpodstaw.
Idępokawęidajęcipółgodzinynaznalezienie
migabinetupowiedziałem.Najlepiejnarożnego.