Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tylkotozrobię,wszystkostaniesięwjakiśsposób…
nieodwracalne.Realne.
Mamyjużniema.
Zamiasttegojestemtuja.
Ponowniewośrodku–ostatnimmiejscunaziemi,
doktóregoplanowałamwrócić.
WSPÓLNIEWRACAMYDORECEPCJI.Zabiurkiemwciąż
nikogoniema.Jamiezatrzymujesięwtymsamym
momenciecoja.
–Nie,tylkonieto.Nieznowu…–mamroczepod
nosem.
Recepcjonistka,któramadziśdyżur,zaczęłapracękilka
tygodnitemuizdarzajejsięopuszczaćposterunekbez
słowawyjaśnienia.Mamajużdawnobyjązwolniła.
–Możepowinniśmyzostaćwrecepcji,dopókiniewróci?
–podsuwam.–Nawypadekgdybyktośprzyszedł…
Jamiepodnosiwzrokkusufitowiizastanawiasięprzez
chwilę,apotempatrzynamnie.
–Sprytnie,aleHannoverowiesąważniejsi.
Idziemywkierunkuprzeszklonychdrzwiprowadzących
dorestauracji.Sąotwartenaoścież,abrzększtućców
iradosnyszumrozmówwlewająsiędolobbywraz
zzapachemświeżoupieczonegochlebanazakwasie.
Przezcałądługośćsufituciągnąsiędrewnianebelki,aza
półkolistą,przeszklonąścianąrozciągasięimponujący
widoknajezioro.Tomodyfikacja,którąwprowadziłamoja
mamapotym,jakprzejęłarestauracjępodziadkach.
Jadalniabyłaczymśwrodzajujejsceny.Tutajbrylowała.
Niewyobrażamsobietegomiejscabezniej
przechadzającejsięmiędzystołami.
Bioręgłębokiwdech,żebysięuspokoić,zaczesuję
jasne,przyciętenabobakosmykizauszy,awmojej
głowierozbrzmiewajejgłos:„Niechowajsięzawłosami,
skarbie”.