Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niebyłasamawToronto,nawetprzezdziesięćminut,
imimożewiedziałam,żenicjejniegrozi,nie
zamierzałamporzucaćjejwjednymznajbardziej
obskurnychzakątkówmiasta.
–Niemasprawy.Zaczekamztobą–zapewniłamją.
–Pomyśltylko–odparła,podskakująclekko.–Już
wkrótceniebędęmusiałapokonywaćcałejtejdrogi,żeby
sięztobązobaczyć!
Wistocie„całatadroga”tobyłojedyniedwieipół
godzinymalowniczątrasą,alemniejszaoto.
Uśmiechnęłamsiędoniej.
–Niemogęsiędoczekać.
–Wiem,żecisiętupodoba.–Obejrzałasięprzez
ramię.–Aleczasami…poprostutegonierozumiem.
Ugryzłamsięwjęzyk,żebynierzucićjakiejś
sarkastycznejuwagi.
To,jakrzadkoWhitneyodwiedzałamnie,odkąd
studiowałam,stanowiłodrażliwytemat.Niebyłam
pewna,czytodlatego,żenaszerelacjestałysiędość
napiętepowielkiejkłótniomoje„autodestrukcyjne
zachowanie”wostatniejklasie,czypoprostudlatego,
żeWhitnielubiłamiasta.Alezakażdymrazemnie
miałamwątpliwości,żewolałabyzostaćwHuntsville.Nie
protestowałaprzeciwkomoimpropozycjom,alenie
przyjmowałaichzbytentuzjastycznie.Tobyłodoniej
niepodobne.DawniejWhitneypodchodziłazentuzjazmem
dowszystkichmoichpomysłów–każdaokazja
dowygłupówiprzygódwydawałasięświetnym
sposobemnawspólnespędzanieczasu.
„Szczerzepowiedziawszy,byłabymabsolutnie
szczęśliwa,jedzącchlebiprzesiadującwtwoim
mieszkaniuprzeznastępnedwadni”–poinformowała,
gdyprzyjechaładomniewtymtygodniu.
Wkurzyłomnieto.Czas,mójczaswToronto,dobiegał
końca,abyłojeszczetylerzeczy,którechciałamzrobić!