Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sta​rymoczom.
Pollypomyślała,żetobrzmibardzodziwnieinie
mo​głasiępo​wstrzy​maćodza​py​ta​nia:
AleprzecieżFaniMaudtoteżdziewczynki,
nie​praw​daż?
Ach,ko​cha​nie,nie!Żadnaznichniejestkimś,kogo
ja
nazywamdziewczynką.Fanoddwóchlatjestmłodą
damą,aMaudtorozpuszczonypędrak.Twojamatkajest
bar​dzoroz​sądnąko​bietą,mojedziecko.
„Cóżtozadziwnastaruszka!”,pomyślałaPolly,ale
tylkopo​wie​działazsza​cun​kiemwgło​sie:
Tak,pszepaniiwpa​trzyłasięwogień.
Nierozumiesz,comamnamyśli,prawda?zapytała
star​szapani,wciążtrzy​ma​jącwpal​cachjejpod​bró​dek.
Nie,pszepani,niedokońca.
Cóż,kochanie,powiemci.Zamoichczasówdzieci
wwiekuczternastuczypiętnastulatnieubierałysię
podługnajnowszejmody;niebywałynaprzyjęciach,
urządzanychnapodobieństwotychdladorosłych;nie
wiodłypróżniaczego,lekkomyślnego,niezdrowegożycia
iniestawałysięzblazowane,kończąclatdwadzieścia.
Byliśmymalimniejwięcejdoosiemnastegorokużycia;
pracowaliśmyiuczyliśmysię,ubieraliśmyibawiliśmyjak
dzieci,szanowaliśmynaszychrodziców,anaszedninatej
ziemibyłyznacz​niedłuż​szeniżte​raz,jakmisięwy​daje.
Zdawałosię,żepodkoniectejmowystaradama
zapomniałaoPolly;siedziała,poklepującpulchnąmałą
rączkętrzymanąwewłasnejdłoniiwpatrującsię
wwyblakłąfotografięstarszegodżentelmenawperuce
zhar​ca​pemiko​szulizża​bo​tem.
Czytopanioj​ciec,ma​dame?
Tak,kochanie,mójczcigodnyojciec.Układałam