Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uprzejmydlamałejdziewczynki,jakdlakobiety;awięc
najbardziejspodobałmisiępanSydney,bobyłdlamnie
miły.
Cóżzciebiezabystredziecko,Polly.Nie
przypuszczałam,żezwracaszuwagęnatakierzeczy
stwier​dziłaFanny,za​czy​na​jącpoj​mo​wać,żena​wetmała
dziew​czynkamożemiećwso​bienie​małoko​bie​co​ści.
Nawykłamdodobrychmanier,choćmieszkam
naprowincjiodparłaPollywmiaręciepło,bonielubiła
byćtraktowanaprotekcjonalnie,nawetprzezwłasne
przy​ja​ciółki.
Babciamówi,żetwojamatkajestidealnądamą,aty
jesteśtakajakona;bylebyśtylkoniezakochałasię
wktórymztychbiedaków,ajestempewna,
żenastępnymrazemzachowająsięlepiej.Tomwogóle
niemamanier,anienarzekasznaniegododałaFan
ześmie​chem.
Onniemusi;jestchłopcemizachowujesięjak
chłopiec,ajapotrafięsięznimdogadaćowielelepiejniż
ztymipa​nami.
FannyjużzamierzałazbesztaćPollyzamówienie
o„tychpanach”takimlekceważącymtonem,gdynagle
obiejezaskoczyłzduszonyokrzykKu-ku-ryyy-kuuu!”,
do​bie​ga​jącyspodprze​ciw​le​głegosie​dze​nia.
ToTom!krzyknęłaFanny,awtymmomencie
wynurzyłsięprzeznimitenniepoprawnychłopak,
czerwonynatwarzyiduszącysięodtłumionego
śmiechu.Usiadłszy,przyglądałsiędziewczętom,jak
gdyby,zadowolonyzudanegokawału,czekał
nagra​tu​la​cje.
Słyszałeś,comówiłyśmy?spytałaniespokojnie
Fanny.
Ajakże,każdziuśkiesłowo!Tomwyraźnie