Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Czypodrywaniefacetówwbibliotecenależało
dopanizwyczajów?
–Nie–odparłakrótko.
–Proszętaknamnieniepatrzeć,paniGarner
–łagodził,sadowiącsięwygodniewfotelu.–Muszę
poznaćjaknajwięcejosobistychszczegółów,zanim
przystąpiędopracy.
Odetchnęłagłęboko,byodzyskaćspokój.
–Podsumowując,spotykaliśmysięprzezkilkatygodni,
apotempowiedziałammu,żeniemogęznimjużdłużej
być.Nieprzyjąłtegonajlepiej.
–Tegozdążyłemsięjużdomyślić.
–Kiedyzakończyłamnaszzwiązek,Tonypojawiałsię
obokmniejeszczeczęściejniżkiedyś.Gdy
przestawiałamksiążkiwbibliotece,kiedyrobiłam
zakupy,wydzwaniałwdzieńiwnocy...
–Mamnadzieję,żezgłosiłatopanipolicji.
–Oczywiście!AletaknaprawdęTonynierobiłnic
nielegalnego.Policjakilkarazyznimrozmawiała,
kazalimuprzestać,ale...
–Nieposłuchał–dokończyłJohn.
Otrząsnęłasięzewspomnień.Tobyłzaledwie
początekjejkłopotów.
–Przyszedłdomojegodomuwnocy.Straszniepadało.
Dobijałsiędodrzwi,żądając,żebygowpuścić
–powiedziałaiwzdrygnęłasię.–Chciałamwezwać
policję,alemusiałuszkodzićtelefon.
–Akomórka?
–Tuniemazasięgu.Dopieroprzyzakręcie...
Starkwyjąłtelefonzkieszeniisprawdził.
–Racja.Zatempadało,niemiałapanitelefonu...