Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział2
Wchodzącdoklubu,zostawiłamzasobąprawdziweja,
oddzielającpracęodtrosk.PrzekraczającprógDolce
Vita5
,
stawałamsiękimśinnymnanastępnekilkagodzin.
Zprawdziwejsiebieprzeistaczałamsięwhardą,zimną
ibezwzględnąkobietę,inaczejkliencirobilibyzemną,
cochcieli,aszefwykorzystywałbymnienawielu
płaszczyznach.Niebyłamjużsamąnieporadną
dziewczynką,cojeszczekilkalattemu.Wręczprzeciwnie,
gdybyłotrzeba,potrafiłambyćsuką,twardostąpającą
podeskachklubu,czymniewątpliwiezasłużyłamsobie
naszacunekspecyficznychbywalcówlokalu.
Powejściuudałamsiębezpośrednionatyły,
dogarderoby,żebyprzebraćsięwroboczystrój,araczej
jegobrak.
Nomożepozakoronkowągórą-stanikiemàlabikini
-istringami,równieżwcałościwykonanymizkoronki.
Tejnocybieliznamiałabarwębieli,więcsiłąrzeczy
wpoświacielampyultrafioletowejmożnabyłodojrzeć
mojąsylwetkęzdrugiegokońcasali.Każdegowieczoru,
gdytupracowałam,mójroboczy„uniform”różniłsię
koloremodstrojówpozostałychdziewczynpracujących
natymsamymstanowisku.Zgodniezżyczeniemszefa
iczłowieka,uktóregomieszkałam,miałamwyróżniaćsię
ztłumu.Strój,wjakimprezentowałamsięklienteli,dawał
jasnodozrozumienia,należędobossaipodżadnym