Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tuznalazłam,topocoś.Nieprzegapiętakiejszansy.
Zenwyjąłzdrewnianejskrzynikocirozłożył
gonapodeście,któryznajdowałsiępoprawejstronie
pomieszczenia,dokładnienaprzeciwpodestu,naktórym
leżałaktor.
–Połóżsiętuipostarajodprężyć–polecił.–Przyniosę
więcejświecikadzidła.
–Alecomamdokładnierobić?
–Nic.Przymknijoczy,oddychajrównomiernie,
oniczymniemyśl.
–Dostanęjakąśpoduszkę?
–Nie.
Zen,nieczekając,ażDorotaznówocośzapyta,uniósł
kotaręiwyszedł.Kiedywrócił,dziewczynależała
nawznak,zrękomaułożonymiwzdłużciała.Oczymiała
otwarte,rozbiegane.
–Jednaksiętrochędenerwuję–przyznała.
–Rozstawięświece.Maszjeszczeczas,żeby
zrezygnować.
–Poprostudziwniesięczuję.Jakbymleżała
nasarkofagu–podniosłagłos.
–Ciszej.Niejesteśtusama–przypomniał.
Zapaliłświeceikadzidła.Powietrze,jużwcześniej
przesiąknięteduszącymzapachem,terazbyłoodniego
niemalgęste.
–Podajadres–poleciłZen.
–Swój?
–Pocomitwój?Tejdziewczyny.Rozumiem,
żemieszkawWarszawie?
–Tak.Cholera–jęknęłaDorota.–Czekaj.Zarazsobie
przypomnę.
–Mówiłaś,żegoznasz.Musibyćdokładny.
–Znam,wysyłałamtamrzeczyPatryka.Znamadres
bardzodobrze,tylko…uciekłmizpamięci…czekaj…
–Dorotaprzygryzławargi.Adres,podobniejaknazwisko
leżącegonaprzeciwaktora,zupełniewyleciałjejzgłowy.
–Niemaadresu,niebędzieprzeniesienia.
–Dajmisięskupić–warknęłaDorota.–Miałamsię
relaksować,amniedenerwujesz.Zarazsobieprzypomnę.