Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
istanąćdowalki.
–CzylinicgonieróżniodRupertaiYanny–nieustępowałguślarz.
Grammotworzyłusta,gotówzaprotestować,aleŻychłońuciszył
gogestem.
–Rządzącysąwszędzietacysami–oznajmiłgłosemociekającym
pogardą–iotymniemacogadać.Grammowi,jakzakładam,chodziło
ocośinnego,Kociołek.Niezwykłeśściągaćnaspoto,bystraszyć
idołować.Zawszemiałeśkonkretnyplandziałaniainigdynie
strzępiłeśjęzykapopróżnicy.Awięcsłuchamy.Przyznajsię:albo
zdziadziałeśdoreszty,wconiewierzę,alborzeczywiściemaszplan,
alepostanowiłeśpotrzymaćnaswniepewności.Wobuprzypadkach
odzyskaszswójkufel.
–Wstrzymajsię,Edmund,ztym,cochceszpowiedzieć–odezwała
sięnagleSara.
Podeszłaiusiadłanaprzeciwkomnie.Wblaskuogniajejloki
zdawałysiępłonąć.
–Twierdzisz,żenapisałeśdoksiężnejYanny–stwierdziła
wzadumie.–Awjakimtonie?
–Jaktojakim?–spytałemcałkiemzbaraniały,poczymwbrewswej
wolizerknąłemprzelotnienaGramma,całkowiciepochłoniętego
studiowaniemsękównablacie.
–No…dołożyłeśstarań,bylistbyłpoważny,tak?Pisałeśosytuacji
politycznejistrategicznej?StraszyłeśZłymiużywałeśtrudnychsłów?
–Pewno.Przecieżtolistwagipaństwowej.
–Imożedlategonicniewskórałeś.–Saraprzygryzławargę.–Jutro
jadoniejnapiszę.Jakdokobiety.
Wpatrywałemsięwniązniedowierzaniem.Wpierwszejchwili
chciałemzaprotestować–boczymożnaprzemówićdorozumu
księżnejinaczej,niżprzedstawiajączagrożenia?Alewtedyobudziłasię
wemnienadzieja.
BomożeSaramiałarację?
Wtejsamejchwilizdrowyrozsądekwepchnąłsięzpowrotem
naswojemiejsceilekceważącymdmuchnięciemzgasiłnadzieję.
–Cokolwieknapiszesz–patrzyłemnaSaręzesmutkiem–
naniewielesiętozda.Yannaniewykonażadnegoruchudopóty,
dopókibędzieczułazagrożeniezestronyRuperta.
–AwięcporanapisaćdoRuperta–odezwałsięŻychłoń.–Tym
zkoleijasięzajmę.
Niewierzyłemwto,cosłyszę.