Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przeszkadzaci,jakwidzę,żeakurattoczymyważnąrozmowę,
zpewnościąnieprzeznaczonądladziecięcychuszu.
Saliawsunęłaszczotkęwewłosyipociągnęłaniąwdół.
–Śmierdziszpiwem–mruknęła.
–Toniejestodpowiedźnamojepytanie.
–Taknaprawdęniezadałeśmiżadnegopytania–prychnęła
dziewczynka.–Powiedziałeśkilkazdań,któreuznałeśzawyjątkowo
mądre,ikazałeśmisięznimizgodzić.
Zacisnąłempowieki.
Wykapanamatka,pomyślałemporaztysięczny.NaDolę,mam
przerąbane.
–Kochanie,naprawdęniepowinnaśpodsłuchiwaćnaszych
rozmów–powiedziałemcicho.
–Dlaczego?–spytała,przeszywającmniewzrokiem.–Bonie
zrozumiem?
–Boniepowinnaśsięprzejmowaćtym,oczymrozmawiamy.
Tonaszesprawy.Moje,mamyitwoichwujków,anaszych
przyjaciół–wyjaśniłemipogładziłemjąpopoliczku.–Stroń,
kochanie,odtrudnychspraw.Jesteśdzieckiemipowinnaśnim
pozostaćtakdługo,jaktomożliwe.
Saliamilczała.
–Takdługo,jaktomożliwe–powtórzyłem,gdyciszazaczynałasię
przeciągać.
–Lubiębyćdzieckiem–odezwałasiępochwilimojacórka.–Ale
niebędęnimzawsze.Chybapora,żebymzaczęłasięuczyć,jakbyć
dorosłą.
Zdusiłemnieznośną,włochatąkulę,którarosłamiwgardle,
idyskretnieotarłemoczy.
–Niekoniecznie–powiedziałem.–Anapewnojeszczeniedziś.
Uciekajdołóżka,bowujekGrammmówibrzydkiewyrazy.
–Znamjewszystkie.
–Eee…Nie.Niewszystkie.No,proszęcię.Zmykaj.
Myślałem,żebędziesiędalejspierać,alewstałabezsłowa
iucałowałamniewpoliczek,apotemuciekładosypialni,migając
bosymipiętami.
Długozbierałemmyślipotejkrótkiejrozmowie,gdysięjednak
podniosłem,czułemsięsilniejszyniżwcześniejigotowyzrobić
wszystko–dosłownie:wszystko!–bymojenajstarszedzieckonie
musiałouczyćsiędorosłości.Powolizszedłemposchodach,odebrałem
Żychłoniowikufel,osuszyłemgo,apotemusiadłemprzyławie.