Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rękęwłokciu.
Co?spytałaSalia,zbiegającposchodachidopinająckożuch.
Nagłowiemiałafutrzanączapę,awokółszyiowinęłabarwną,
goblińskąchustę.Cowłokciu?
NictakiegoburknęłaSara.Mamo,proszępokazaćSzmyrglowi
miejsce,gdziemożesięzagnieździćdoczasupowrotuEdmunda.Aja
muszę…no,cośzałatwić.
Otejgodzinie?spytałazaskoczonaAndrea.Zarazciemno
będzie.
DlategomuszęsiępospieszyćodparłaSaraizarzuciłasobie
sakwęnaramię.
Andreaomiotłaniechętnymspojrzeniemwystającyzniejzwójliny
iwydęłausta.
Załatwićcoś?warknęłaztymszczególnymrodzajemniechęci,
doktórejzdolnitylkorodzicenieakceptującywyborówswoich
dzieci.Niechnozgadnę.Bobonićidziesz.
JeszczejakodparłaSarainaciągnęłaczapkęnagłowę.Inie
używaj,proszę,tegookreślenia.Upiornicywoląpojęcie:„zaklinać”.
No,wdrogę.
*
Kobietaidziewczynka,obiezakutanewszale,czapyikożuchy,
minęłyzasypanyśniegiem,zapomnianywojskowyfurgonidalej
podążałyleśnądrogą.Słońceaninachwilętegodnianiewyłoniłosię
zzagęstychchmur,aszarośćpopołudniapogłębiałasięzkażdą
mijającąchwilą.Nadciągałzmierzch,któryniebawemmiałzatrzeć
wszelkiekontury.Panowałoprzejmującezimno,aleprzynajmniejnie
wiało.Śniegchrzęściłpodstopamiobuwędrowniczek.
MamoodezwałasięSalia.Dokądmywłaściwieidziemy?
Tam.Sarauniosładłońwwełnianejrękawicyiwskazałacórce
rozległązaśnieżonąprzestrzeńprześwitującąmiędzydrzewami.
Odpewnegoczasuniemusiałyjużbrnąćwzaspach,gdyżświeży
śniegniezakryłjeszcześcieżekwydeptanychkilkadnitemuprzez
mieszkańcówRympału,TaradejkiiRżyska.Saradobrzewiedziała,
czymcisięzajmowali,imilczałazawzięcie,mającwielkąnadzieję,
żecórkamimowszystkoniezaczniezadawaćpytań.Wszak
podsłuchiwałaichodparudniidoskonaleorientowałasięwsytuacji.
Kątemokakobietawidziałajednak,żeSaliarozglądasięnaboki
imocnozaciskausta,jakzawsze,gdykształtujewgłowiejakiśosąd.