Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dłoniąjasnepasma.
–Porozmawiamyotym,jakwrócisz–dodał
rozbawiony.–Wzięłaśkanapki?Jakschudnieszjeszcze
kilkakilogramów,toniczciebieniezostanie.
–Kanapkisądlamięczaków.
–BędzieszpracowaćnadsprawąKai?Dowieszsię,
cosięstało?–Zadałtopytanieporazpierwszy
odśmiercidziewczynyiDomazobaczyła,żesięmartwi.
Przecieżniebyłgłupi,wiedział,dlaczegożonaznowu
przestałajeść.–Ej,głowadogóry!–Wyciągnąłdłoń
ipoprawiłjejkołnierzykodkoszuli.–Zawiązaćcikrawat?
Zrobiętowpięćminut.Odrazupoczujeszsięlepiej.
Wichjęzykubyłatopropozycjaszybkiegonumerka.
DokładnietakwyglądałypoczątkiznajomościzWiktorem.
Gdyniechciaławypuścićgozłóżka,rozwiązywała
mukrawatimówiła,żemajązmusić,żebygoznowu
zawiązała.Samniepotrafiłtegozrobić,czymkompletnie
jąrozczulał.
Rzucająctentekst,Wiktorzdołałjąrozbawić.
–Kobietynienosząkrawatów,złotko.–Pocałowała
goiwdzięcznazazmianętematuzeszłaposchodach
dogarażu,głaszczącpodrodzeschorowanego
berneńczyka,któregoadoptowalipięćlattemu.
–PamiętajolekachdlaGary’ego!–przypomniałamężowi
izamknęłazasobądrzwi.
Wsiadładoswojegomercedesa,łajającsięwmyślach,
żeznowuzapomniaławnimposprzątać.Namiejscu
pasażerawalałysiępustebutelkipowodzieiopakowania
poprzekąskach.Strąciłajerękąnapodłogę,obiecując
sobie,żedzisiajzaniesiejedośmietnika.
OkazałydomprzyulicyZielonejwIławienależałdojej
męża,jeszczezanimsiępobrali,ichociażSajnacieszyła
sięzjegolokalizacji,przeklinała,ilekroćmusiała
wydostaćsięnaOstródzkąwgodzinachszczytu.
WcześniejmieszkaławM2naosiedluPodleśnymido