Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5.
JACEKPISZE,
AHANKAOGARNIA
HF:Niewdałamsięnaszczęściewto„zbrojenie”
powprowadzeniustanuwojennegoiniemiałamjakichś
dalekosiężnych,ambitnychplanów.Chciałamszybko
robićcośnajużiczymśtakimbyłŚwiętyMarcin.
Tostrasznietrudnozrozumieć,alenaglepowstało
miejsce,organizacja,czyliŚwiętyMarcin–dzieło
przypadkowychludziinaprawdęniktniewiedział,cokto
wrzeczywistościumie.Tosięzupełnienieoczekiwanie
okazywało.Jabyłamprzypadkowąpańcią,któranie
lubiławładzy,adziękimężowimiałaciekawe,kolorowe
życiewdobrymtowarzystwie.Dlamniepójścienapocztę
tobyłkoszmar,pamiętanieowystawieniubutelki
namlekoprzeddrzwi–koszmar.Wszystko,cobyło
obowiązkiem,wydawałomisięnieludzkomęczące.
Zatoprzygodazawszebyłaczymśkuszącym.
ŚwiętyMarcinbyłdlamniejednakczymświęcej,tam
miałamcośważnegodozrobienia–iobowiązekstałsię
wspaniałąprzygodą.Niebrałamnawetpoduwagę,
żemogęsobienieporadzić.Gdywięczobaczyłamtam
ludzi,którzychcielicośrobić,alekręcilisięwkółko,
musiałamdziałać–zorganizowanieichtobyłmój
największysukces,choćbyłytonaprawdęoczywiste
sprawy:zadecydowanie,gdziektomasiedzieć,jak
podzielićpokojeitd.Tomisięudało.
PB:CzyliwŚwiętymMarciniekoordynowałapanipomoc
dlainternowanychorazichrodzin?
HF:Nie,takniemogępowiedzieć.Napoczątku
koordynowałosiętrochęsamo,byłtenstolik„rodzinny”
przywejściu,przyktórymsiedziałypanie,które