Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dogłów,tozaparęlatstaniemysięotumanionym,niezdolnym
dowłasnegozdania,odtwórczymnarodem.
Mechwydawałsięzaskoczony,aleiniezwykle
usatysfakcjonowanytąkonkluzją.Rozparłsięwswymfotelu,jakby
musiałdogłębniejprzeanalizowaćusłyszanesłowa.
–Cieszęsię,słysząctozusttakmłodejosoby–powiedział
wkońcu,niespuszczajączdziewczynywzroku.–Todajepewną
nadzieję.Takipowiewświeżościwszystkimnamdobrzezrobi.
Tobyłogenialne.Andżelikanatychmiastskupiłanasobiepełnię
jegouwagi.Niezdziwiłbymsię,gdybydyrektorzupełniezapomniał
omojejosobie.AgencjePR-owepowinnysięoniązabijać.Pojaką
cholerępchałasięnaetatwmałomiasteczkowejszkole?
Wymianazdańtrwałajeszczeprzezkilkaminut.Wtymczasie
Mechrozprawiałozaletachsławińskiegokrajobrazu.Andżelika
natychmiastpoprosiłaopoleceniejejkilkumiejsc,bojakstwierdziła,
jestzapalonymfotografemiwielkąmiłośniczkąprzyrody.
Postworzeniunaprędcelistybotaniczno-zoologicznychhitówdyrektor
pożegnałnas,przypominającoczwartkowejradziepedagogicznej.
–Poznaciewszystkichiustalimyszczegółyplanuzajęć.Bezobaw,
poczujeciesięjakwdomu.Tupanujezupełnieinnaatmosferaniż
wdużychmiastach.
Gdywyszliśmyzgabinetu,zaatakowałanasgłuchaciszapustego
holu.Zakilkadnimiałsięzapełnićtabunamipełnejwakacyjnych
wrażeńmłodzieży.Rozpoczniesiękocioł,pomyślałem.Tak
nazywałemkażdypoczątekrokuszkolnego.
–Jeeezu,cozadziura–rzuciła„słodka”Andżelika,poczymbez
wahaniawłożyłapapierosadoust.–Niemampojęcia,jakwytrzymam
natymzadupiu.Ledwousiedziałamparęminutztymnudziarzem
imamdość.Palisz?
–Nie–odparłemzaskoczony.Grzebałanerwowowprzewieszonej
przezramiętorebce,ażwkońcuwyciągnęłazapalniczkęijednym
pstryknięciemwznieciłapłomień,którymnatychmiastzajęłasię
końcówkapapierosa.