Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tak–odpowiadaChanaGimplowa.–Caływorekmąki
zabralidodomu,potemposzlidoIciegoPiekarza…
–DoIciegoPiekarza?–pytaznowustarySzajke.
–Tak,odIciegowzięlitrzypudychleba–potwierdzakobie-
ta,wycierającnos.
Urke,którybiegawłaśniepomiędzyłobuziakami,bierzetro-
chęśniegu,podchodzipowolidoChanyirzucajejprostownos.
Agdytazaczynaprzeklinać,woła,uciekając:
–ChanaGimplowamakozywnosie!...ChanaGimplowa
makozywnosie!...
Łobuziakiwybuchająśmiechem,poczymzaczynajągonić
jedendrugiego.Gdysięktóryprzewróci,zarazwstajeibiegnie
dalej.Wciążsiękręcą,więcrobiimsięcorazcieplej,dziękicze-
mudwunastostopniowymrózniejestimstraszny.Biegajądokoła
ztwarzami,uszamiinosamiczerwonymijakburakiirazporaz
obcierająsobiegórnewargirękawamipaltocików.
StarySzajketakżeniemalnieczujemrozuatakującegogo
przezkażdądziuręwokryciu,pantoflach,któreprzykażdymkro-
kuotwierająpaszczejakwieloryby,orazpodartychwatowanych
spodniach.Nieczujemrozugrającegomunaczubkudługiegonosa.
–Ojojoj–powtarza,amyślamibłądzipomiędzymąkąaboch-
namichlebazkminkiemiczarnuszką,wyobrażającsobiejak
pachną.On,gospodarz,kręcisiępomiędzynimiorazpomiędzy
jeszczewielomainnymidobrymirzeczami.nEch,ech,czegoto
człowiekdożył–myślisobie–kiedyśbyłoinaczej”.Agdywspo-
minato,cobyłodawniej,lśniąjegowyblakłesiedemdziesięciolet-
nieoczy:nKiedyśwszystkiegobyłopoddostatkiem…”
Istajemuprzedoczymasynowazmaleńkimdzieckiem,widzi
jejwyschłepiersi,nieustanniessaneprzezmalucha,chociażnic
wnichniema,ajedyniezniejuchodziżycie.Alewkrótceten
obrazznika,ajegomiejscezajmująwielkie,rumiane,okrągłe
bochnychleba,którenadlatująkuniemuzewszystkichstron.
–Co,żenibyjużniejestemzdatnydoniczego?He,he,he,
nieszkodzi.StaryBógjeszczeżyje,aistarySzajkeprzecieżnie
28