Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iżemuniktprzeszkadzaćniebędzie,doktórAndrzejprzyszedłszy
dodomu,natychmiastsiadaprzystoleizaczynaczytać.Czytabardzo
dużoizawszezwielkąprzyjemnością.Połowajegopensyizostaje
nazakupksiążekzużytąizsześciupokoi,zktórychskładasięjego
mieszkanie,trzysązarzuconeksięgamiistarymidziennikami.
Najwięcejlubidziełazdziedzinyhistoryiifilozofii;zmedycyny
prenumerujejednegotylkoLekarza,któregozwykleczytaodkońca.
Czytanieciągniesiębezprzerwyparęgodzin,leczniemęczygo.Nie
czytatakszybkoitakgwałtownie,jakniegdyśJanDmitrycz,awolno,
zprzejęciem,zatrzymującsięczęstowmiejscachbardziej
gointeresujących,lubdlaniegoniezrozumiałych.Obokksiążkistoi
zawszekaraweczkazwódką,solonyogórek,lubkwaśnejabłko,
nasuknie,beztalerzyka.Copółgodzinyniepodnoszącoczu,nalewa
sobiekieliszekwódkiipije,później,niepatrząc,szukaomackiem
ogórkaiodgryzazeńkawałek.
Otrzeciejostrożniezbliżasiędodrzwikuchennych,kaszleimówi:
»Darjuszka,gdybytakobiad«.
Poobiedziedosyćzresztązłymibrudnym,AndrzejEfimycz
spacerujeposwoichpokojachzrękamiskrzyżowaneminapiersiach
imyśli.Bijegodzinaczwarta,późniejpiąta,aondalejchodziimyśli.
Odczasudoczasuskrzypiądrzwikuchniiwyglądaznichczerwona
twarzDarjuszki.
–AndrzejuEfimyczu,czyjeszczenieczaspodaćpiwo?–pyta
zafrasowana.
–Nie,jeszczenieczas...–odpowiada.–Poczekam...poczekam...
WieczoromzwykleprzychodziMichałAweryanin,poczmistrz,
jedynyczłowiekwcałemmieście,któregotowarzystwoniecięży
Andrzejowi.MichałAweryaninbyłniegdyśbardzobogatym
obywatelemisłużyłprzykonnicy,alestraciwszywszystko,musiał
objąćposadęnapoczcie.Wyglądmaśmiałyiczerstwy,wspaniałesiwe
faworyty,dobremanieryimiły,donośnygłos.Jestdobryitkliwy,ale
prędki.Gdynapoczciektozinteresantówprotestujeprzeciwczemu,
niezgadzasię,lubzaczynarezonować,MichałAweryaninczerwieni
się,zaczynasiętrząśćnacałemcieleikrzyczypiorunującymgłosem:
»Milczeć«.PanMichałlubiiszanujeAndrzejaEfimyczazajego
wykształcenieiszlachetność.Nainnychmieszkańcówpatrzyzgóry,
jaknapodwładnych.
–Otóżjestem!–mówi,wchodzącdoAndrzeja.–Jaksiępan
miewa,kochanypanie!Dokuczyłempanujuż,co?
–Przeciwnie,bardzosięcieszę–odpowiadadoktór.–Zawsze