Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ostarejszafiezksiążkamiijejlokatorce
oczy.Oj,chybamisiętoprzyśniłopomyślałairozejrzałasię
popokoju.Przezmałeokienkonadbiurkiemdopokojuwdzie-
rałasięogrodowalatarniaioświetlałastarąszafę.Przezotwarte
drzwisalonudosypialniciekawiezaglądałdługicieństojącego
najednejnodzeptaka.IchoćMartawiedziała,żetostojącana
małymkredensikulampazpięknymikolorowymiszkiełkami,
podobnymidotego,któreznalazłapodomszałymkamieniem,
ciarkiprzeszłyjejpoplecach.Jęksiępowtórzył.Głośniejszyniż
pierwszyiwyraźniejszy.Jakbyktośgłośnowzdychał,bardzo
znudzony.Martanakryłagłowękołdrąiprzezchwilępodnią
siedziała.Siedzącwswojejkryjówce,zastanawiałasię,coteraz
powinnazrobić.Czułasiębezpiecznie,alewystarczyłobypo-
myślałapodnieśćkołdrę...Ciarkiznówprzeszłyjejpoplecach.
Corobić?Biecprzezciemnyogróddochatywujka?Przyznać
się,żejednakniejesttakaodważna,jaksądziła?
Ooo,coto,tonie!powiedziaładosiebieiwyskoczyła
złóżkajakzprocy.Stanęławdrzwiachpokojuirozejrzałasię
poswojejsypialni.Ówdźwiękbowiemwłaśniestądpochodził.
Wycofałasiędomałegosaloniku,rozejrzaładookoła.Wszyst-
kieprzedmiotyzdawałysiębyćnaswoichmiejscach,tylkoich
cieniebyłydladziewczynkiczymśnowym.Szybkojednaksię
znimioswoiła.Wzięłagłębokiwdechipobiegładokuchnina-
pićsięwody.Biegnąc,słyszałatylkoplaskswoichbosychstóppo
kamiennejposadzcekorytarzainicwięcej.Czułajednaknaso-
biespojrzeniapostacizobrazów,którezdawałysięwodzićzanią
25