Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
miałyśmydotrzećnaboisko.
–Nie?–zdziwiłasię.–Mówiłamci.
–Nie-e.
–Ta-ak–rzuciła,idączemnąramięwramię.–Mówiłamci!
–Tojakmanaimię?
Sophiebyłabezapelacyjnienajlepsząuczennicą,jakąznałam,
ijedynąosobąwklasiezestypendium,aletegodniasprawiała
wrażeniewyjątkowootępiałej.
–Jaktojest,żenalekcjachtrajkoczeszjakznutizgarniaszsame
piątki,adzisiajniepotrafiszwydusićsłowa?
–Spadaj!–rzuciła.–Poprostudużosiędzieje.Pozatymzjadłam
tylegofrów,żedziwięsię,żezprzejedzenianiedostałamparaliżu
twarzy.
–NapewnowszystkoOK?
–Tak–odpowiedziałazprzekonaniem.–Wszystkodobrze.
–Tojakmanaimiętwójbrat?–Taknaprawdęmnienie
interesował,chciałamtylkodowiedziećsięczegoświęcejoniej.
–Nicholas.
–Nigdygoniewidziałam.Ukrywaszgo?
–Niejestspecjalnietowarzyskiiwsumiecałyczaspracuje,więc
nawetniebyłokiedy.Możepoznaszgodzisiaj.Wczorajnaprawił
samochódizaoferowałsię,żewtrakciednia,jeżelibędziemiał
przerwę,tomożemnieprzechwycić.Poproszęgo,żebyodwiózłcię
dodomu…
–Spokojnie.Niemapotrzeby.Benpewniejakzawszebędzieczekał
wokolicachpołudniazzakupami.Będzietylkomarudzićimnie
poganiać.
–Towogóleciekawe,żetwójojczympracujezdomu.Może
pociebieprzyjechaćokażdejporzedniainocy.
Zamilkłam,bonigdyniepomyślałamotymwtensposób.
–Nibytak–odparłampochwili.–Aleniezmieniajtematu…Ten
twójbratbrzminastraszniepoważnego.Ilemalat?Trzydzieści?–
zakpiłam.
–Spadaj!–odparłaichichocząc,szturchnęłamniewramię.
–Sto?
–Dziewiętnaście.
Przyjrzałamsięprzyjaciółceimilczałamprzezchwilę.Próbowałam
sobiewyobrazićjejbrata,aleniepotrafiłam.Sophiewwersji
„chłopak”jakośkompletniemisięnieskładała.
–Gadałaśjużzrodzicamioimprezie?–zapytała.