Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
JużwcześniejMegan,będącjeszczemojążoną,choćdzieliłnasjuż
zaledwiekrokodrozwodu,naglenawiązałaświetnąrelacjęzmoim
ojcem.Sądziłemwówczas,żeichprzyjacielskiestosunkisąwynikiem
mojegozwiązkuzLiv,któremuobojebyliprzeciwni.Myślałem,
żezawarlitakądziwnąkomitywęprzeciwwspólnemuwrogowi.Teraz
jednakLivzniknęła…
–Matt?Atyniczegoniepotrzebujesz?–zapytałojciecpowymianie
zdańzmojąbyłążoną.
Niewiedziałemdokładnie,ocopytałaniczegokonkretniedotyczyła
toczącasięjeszczeprzedchwiląpomiędzynimirozmowa,bonie
przysłuchiwałemsięjejzbytnio.Pomimożebyłemtuciałem,duchem
wciążprzemierzałemuliceNowegoJorku,niebezpieczneHallettsPoint
czymostWaszyngtona.
Spojrzałemnaojca,przyłapanynatym,żegowogólenie
słuchałem.
–Pytałem,czypotrzebujeszczegośzesklepu.Niewiem,możemasz
nacośochotę?
–Nie–odparłemsucho.
–Możesznasnachwilęzostawićsamych,Meg?–powiedziałwtedy
inimzdążyłemsięcałkowicieocknąć,matkimojegosynajużznami
niebyło.PoszładopokojuSammy’ego.–Musimypogadać,synu.
–Aleoczym?–spytałemzrezygnowanymgłosem.Naprawdęnie
miałemochotynarozmowę,ajużzwłaszczanataką,wktórejmiałem
uczestniczyćjedyniewrolisłuchacza.
–Matt…
Ojciecpodszedłdomnieipołożyłmiręcenaramionach.Ostatniraz
zrobiłtak,kiedyszedłemnaegzaminSAT.Doskonalepamiętamten
dzień.Byłemzestresowany,bopomimożewkuwałemodkilku
miesięcy,naglewtęostatniąnocpomyślałem,żenicnieumiem.
Wtedy,zupełniejakteraz,podszedłdomniepodczasśniadania,które
ledwietknąłem,położyłręcenamoichbarkachizapewnił,żewszystko
będziedobrze.Wówczasmuuwierzyłem,ateraz…?Nawetniechnie
próbujemiwciskaćtychwszystkichbredni!
–Musiszwziąćsięwgarść.
–Amyślisz,żecopróbujęzrobićodtygodni?–zapytałemdrwiąco.
–Nieobraźsię,Matt…
Niepodobałmisiętakiwstęp.Gdybyniestałprzedemnąojciec,
któremunależałsięszacunek,pewnieuciąłbymtęrozmowęnastarcie.
Niestety,przezwzglądnanależnymuszacunekmiałemzwiązaneręce
ipozostawałomijedyniezaczekaćnafinałtejbeznadziejnejrozmowy.