Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2.
Nieradzimytusobiebezciebie,Matt.Usłyszałemwsłuchawce
głosToma,któremutowarzyszyłocichewestchnienie.Wiesz,żenie
dzwoniłbymdociebieiniezawracałbymcigłowy,gdybytakniebyło,
prawda?
Oczywiście,żeotymwiedziałem.NaTomiezawszemogłem
polegać.Nigdymnieniezawiódł,nigdynieoszukał.Ufałem
mubezgranicznie.Chybatylkonaiwniewierzyłem,żeobarczanie
goswoimiobowiązkamiiodwlekaniepowrotudonormalnościcoś
zmieniwmoimmartwym,pozbawionymsensużyciu.OdkądLiv
odeszła,niepracowałem.Zdalniewykonywałemtylkonajpilniejsze
sprawysłużbowe.Prawieniewychodziłemzdomu.NawetSammy’ego
doizprzedszkolaprowadziłaMegan.Nieopuszczałemapartamentu,
bowciążuparciewierzyłem,żepewnegodniaLivstaniewdrzwiach
mojegomieszkaniaiwszystkobędziejakdawniej.Tkwiłemwmiejscu
wobawie,żemogęcośprzegapić.
Tom,przepraszam…
Matt,nieprzepraszajmnie,tylkowracajdonas,zanimsytuacja
zupełniewymkniesięspodkontroli.Mamytunaprawdępoważny
problem.
Spojrzałemniechętniewewłasneodbiciewlustrze.Wyglądałem
fatalnie.Takteżzresztąsięczułem.Marnewytłumaczenie.Niemniej
dodziśsądziłem,żeskoronawetniewychodzęzdomu,tonie
muszęosiebiejakośprzesadniedbać.
Dajmigodzinęodezwałemsięwreszcieizakończyłem
połączenie.
Stałemprzedlustremjeszczedłuższąchwilęizastanawiałemsię,
odczegozacząć.Wyglądałemnaprawdękoszmarnie.Mojątwarz
szpeciłkilkudniowyzarost,acieniepodoczamidodawałyjej
upiorności.Włosyprosiłysięowizytęufryzjera.Acałareszta?
Lepiejniemówić.
Wziąłemdługiprysznic,ogoliłemsięiwyjąłemzszafyjeden
zszytychnamiaręgarniturów.Schudłem,botenwisiałnamnie,jak
tandetnyzestawzsieciówki.Tobyłodoprzewidzenia,boniedbałem
osiebie.Małojadłem,prawieniespałeminieuprawiałemsportu,
cojeszczedoniedawnarobiłemdośćregularnie.Niemiałemdotego