Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
3.
♂
–Pobawiszsięzemną,tatusiu?
–Jasne–odparłem,mierzwiącwłosymojegosynkaijednocześnie
zerkającwymownienaMegan.–Biegnijdopokoju,wyjmijpudło
zklockami,ajazarazdociebieprzyjdę.Tylkonajpierwporozmawiam
zmamusią.
Samnatychmiastzrobił,ocogoprosiłem.Mójsyntobardzomądre
iposłusznedziecko.Jegomatkamogłabysięodniegouczyć,bo,jak
widać,Megniezamierzałaprzestrzegaćreguł,któreodsamego
początkujasnookreśliłem,kiedypozwoliłemjejtuzamieszkać.Mogła
tubyć,naczasnieokreślony,alenamoichzasadach,które,niestety,
wciążłamała.
–Dlaczegowyrzuciłaśkolejnyliścik?–spytałem,kiedytylkomój
synzniknąłzadrzwiamiswojegopokoju.
Byłemzły,żeMeganwciążwtrącałasięwmojeprywatnesprawy.
Niemiałaprawawyrzucaćliścików,którecodziennieranoprzed
wyjściemdopracypisałemdoLivnawypadekjejpowrotu.Chciałem,
żebywiedziała,żecałyczastunaniączekałem,gdziekolwiekbyłem.
AMeganniemiałaprawasięturządzićaniteżniczegonasiłę
zmieniać!
–Matt,maszpoważnyproblem.Powinieneśudaćsię
dospecjalisty…
Spojrzałemnaniąspodełba.Nacojeszczesobiepozwoli?!Jak
śmiała?!Możeimiałemproblem,nieprzeczę–prawdopodobniekażdy
namoimmiejscubygomiał.Przecieżstraciłemkobietę,którą
kochałemcałymsercem.Odeszła,zostawiającposobiejedynielist,
któregotreśćznałemjużnapamięć.Niemniejuparciewierzyłem,
żeLivpewnegodniawróci.Niebyłodnia,bymzaniąnietęsknił
ioniejniemyślał.Nigdynieprzestałemwierzyć…
–Problemtobędzieszmiałaty,jakskończymisięcierpliwośćikażę
cisięstądwynosić–odburknąłem.
–Matt…
Megpodeszładomnie,ajaspojrzałemnaniąkrzywo.Naszczęście
zachowywaładystans,boniezniósłbymjejdotykuczyjakichś
tandetnychsztuczek.Meganbyłapiękną,pewnąsiebiekobietą,aja
odtygodniżyłemwcelibacie,więcwolałemzachowywaćwszelkie