Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ręceodtwarzyizałamałjetakgwałtownie,żetrzasnęływszystkie
stawy.
Wszystkoszłodotądjakotako,boKatarzynamogłatakjak
ijapracowaćprzezcałydzień.Terazbędziemusiałasiedziećwdomu
ipiastowaćbachora!
Wbiłwzrokwszarzejącyjużprostokątpodwórzaiwydałomusię,
żewidzisnującąsiępowolnymkrokiemkołodomuśmierćgłodową,
któraszuka,którędybywejść.
Tak…tak!zawołałicelemwzmocnieniaswejargumentacji
zacząłbićpięściąpoklocu.Tak…tak!Powiadamtylkotyle,
żegdybymbyłwiedział,jakiebędąskutkitegowszystkiego,
odmówiłbymstanowczoErykowizFalli,którymipozwolił
pobudowaćsięnajegogruncie,awdodatkupodarowałstarebelki…
tak,byłbymstanowczoodmówiłizostałdośmierciwstajennej
komórceweFalli.
Czuł,mówiącto,żewyrzucasłowastraszne,aleniemiałochoty
cofaćich.
Aniechbysięcośprzydarzyło!zacząłznowuimiałwłaśnie
wyrazićżyczenie,bydzieckospotkałtakczyowakjakiśprzypadek,
gdynagleuszujegodoleciałkrzykmalca.Urwałnaglewpółsłowa.
Byłotojakbypiszczeniekurczęcia,przenikająceprzezścianęiJannie
mógłjużterazwypowiedziećswejmyśli.
Drewutniaprzybudowanabyładochatyiilerazynatężyłsłuch,
zawszedochodziłogoowopiszczenie.Jan,oczywiście,dorozumiałsię
zaraz,cototakiegoisiedziałprzezdługi,długiczasniemyibezruchu,
nieobjawiającaniradości,anistrapienia.
Narazwzruszyłramionamiipowiedział:
No,nareszcieprzyszłonaświat,terazwięcmichyba,namiły
Bóg,pozwoląwejśćdoizbyiogrzaćsiętrochę.
Aletaulganierychłostałasięjegoudziałemimusiałznowuczekać
zgodzinynagodzinę.