Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jeszczerazzakaszlałamiwzięłamzestołuserwetkę.
–Tylkogoudaje?
–Cośwtymrodzaju.Niebierzgozabardzonapoważnie.Onsię
poprostuztobąbawi.
Uśmiechnęłamsiępółgębkiem.
–Tyleżedlamnietoniejestzabawa.
–Ależjest.Ionotymwie–dodałDean,anajegotwarzymalowała
siępewnośćsiebie.
Nieodpowiedziałam,niechcącudowadniać,żemarację…albo
żesięmyli.UgryzłamsporykęskanapkiiwtymmomencieJack
wróciłdonaszegostolika.Znowuprzyłapanazustamipełnymi
jedzenianiemogłammówić,więcjedyniespiorunowałam
gowzrokiem.
Wcisnąłmiwdłońserwetkęiodszedłbezsłowa.Zaczęłam
jąrozkładaćiwtedyzobaczyłamnaniejnapis:„#23naboisku,
#1wtwoimsercu”,adalejrządcyferek.Szybkojązwinęłam
iwrzuciłamdotorby.
–Cotobyło?–Przezkłębiącesięwmojejgłowiemyśliprzebiłsię
głosMelissy.
Przełknęłamślinę.
–Chybajegonumertelefonu.Taknaprawdęsięnieprzyjrzałam.
–Dałciswójnumer?–NatwarzyDeanamalowałasię
konsternacja.
–Takmisięwydaje.Możesięmylę.Późniejsprawdzę.–Nagle
poczułamsięskrępowanazałożeniem,żeJackdałmiswójnumer,gdy
tymczasemmogłotobyćcośzupełnieinnego.
–Cotozamina?–MelissazwróciłasiędoDeana.
–Onnikomuniedajeswojegonumeru.–SpojrzenieDeana
przeskoczyłozemnienaJacka,siedzącegokilkastolikówdalej.
–Makomórkę,tak?–zapytałaMelissa.
–Taaak…–odparłDean,przeciągająctosłowotak,żezabrzmiało
jakpytanie.
–Noaidentyfikacjarozmówcy?–Przewróciłaoczami.
–Jegonumerjestzastrzeżony.Niewyświetlasię.
–Naprawdę?Ktotakrobi?–Zmarszczyłabrwi.
–Ktoś,ktowliceummusiałpiętnaścierazyzmieniaćnumer,
bojegotelefonnaokrągłodzwoniłalbopikałodesemesów.
–Piętnaścierazy?–zapytałamznaczniegłośniej,niżzamierzałam.
Przygarbiłamsię,kiedykilkaosóbsiedzącychprzysąsiednich
stolikachzaczęłomisięprzyglądaćzciekawością.