Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DWA
KiedytylkoopuściłammurytrzypiętrowegobudynkuWydziału
KomunikacjiiSztuki,słońceodrazuzaczęłoogrzewaćmiciało.
Czującnatwarzylekkiepodmuchywiatru,obserwowałaminnych
studentów.Częśćspieszyłasięnazajęcia,aczęśćwalczyłaonajlepszą
miejscówkęnatrawniku.Minęłamgrającegonagitarzedługowłosego
chłopaka.Codzienniegrałpodtymsamymdrzewemizaczęłamsię
zastanawiać,czywogólejeststudentem,czyteżpoprostulubi
przebywaćnatereniekampusu.Przechodzącobokuczelnianej
bibliotekiisklepików,zanotowałamsobiewmyślach,abyodebrać
dwaarkuszedozbliżającychsiętestów.Tłumywchodziłyiwychodziły
zklubustudenckiego.Przyłączyłamsiędotychwkraczających
dośrodka.MojespojrzenieodrazuwychwyciłoJackaijegoharem.
Niemogłampojąć,jaktomożliwe,żewcześniejwogólenie
zwracałamnanichuwagi,gdytymczasemterazbylijedynym,
cowidziałymojeoczy.Jacknapiąłmięśniedladwóchdziewczyn,
którezpiskiemobmacywałymubiceps.
–Trzymajciesię–powiedział,poczymuniósłjeobie.
Zmarszczyłamzniechęciąbrwi,kiedywzwolnionymtempie
demonstrowałpozycjęmiotacza,zresztąkuucieszerozwrzeszczanych
dziewcząt.
–Ależonsięlubipopisywać.–Klapnęłamnakrześlenaprzeciwko
Melissy.
–Przestańzwracaćnaniegouwagę!
–Niecototrudne,skorozawszerobitakieprzedstawienie.
–Machnęłamrękąwstronęgrupkidziewczynśledzącychkażdyjego
ruch.
–Witaj,Melisso.–Mojemarudzenieprzerwałgłęboki,męskigłos.
–Och,cześć,Dean–odparłamojaprzyjaciółka,ajejgłosodrazu
zrobiłsięłagodnyisłodki.Zerknęłamnanią,lekkounosząckącikiust.
–Mogęsiędowasdosiąść?–zapytał,nieodrywającorzechowych
oczuodMelissy.
–Jasne.Lepiejsiedziećznaminiżprzystolikutwojegobrata
–rzuciłamżartobliwie,dającmukuksańcawżebra.
SpojrzałnaJacka,kręcącgłową.
–Czasemtosięjużnudzi,wiecie?–Postawiłnastoletalerz
zkawałkiempizzyiusiadł.
–Cześć,jestemDean.–Wyciągnąłrękęnadstołem.