Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
DługonogiDuńczykwyjrzałzaobwarowania.Rzadkimlecznyopar
wirowałnadtrawą.
Cośjednakbyłoinaczej.Margeiruświadomiłsobie,żedojego
nozdrzydocierawoń,którejnieczułoddawna,akojarzymusię
zdomem:wońkoni.Posłyszałteżzarazparskanie,mruczenie,
niecierpliwetąpnięciakopytem.Ilas.Słyszałlas.Mgłaunosiłasię
powoli,rozwiewała,odsłaniałastrzelistekoronyświerkówisosen.
Zajegoplecamicośzaszeleściło.Rozpoznałdźwiękkroków.
Obróciłsiępowoliizmarszczyłbrwi.
–Hm–mruknąłpodnosem,myślącostarymboguiodogasającej
mocyzaklęcia.–Więcprzyszedłnaciebieczas.
Stałaprzednimparadzieciaków,naokomożeosiemnastoletnich.
Dziewczynabyłatrochęładna,trochębrzydka,koścista,znogamijak
czapla,smagła,ciemnowłosa,ubranapomęsku,zwłosamizwiniętymi
wmałżeńskiesploty,leczniezakrytymiczepkiem,comomentalnie
przywiodłoMargeirowinamyślTofę.Chłopak–krępy,barczysty,
zkrągłympodbródkiem–nieprzypominałwniczymtowarzyszki,
amimotopozachowaniuobojgazarazdałosięzauważyć,
żesąrodzeństwem.
–Coturobisz,dobryczłowieku?–zagadnęładziewczyna,nieco
zadziornie,coznowuskojarzyłosięMargeirowizTofą.–Kozy
pasiesz?
DługonogiDuńczykuśmiechnąłsięmimowolnie.
–Nakarmiłemjeraz,aterazniechcąsięodczepić–odparł.
–Kimjesteś?–zapytałchłopak.
Margeirsięprzedstawił,wytłumaczył,skądprzybywa,któremu
królowiprzysięgałwiernośćigdziemiałczekaćnaniegostatek.Czuł
sięjednak,jakbydalejśnił,jakbytoktośinnymówiłzaniego.
Przypatrywałsięuważnieparzedzieciaków.Wydawalimusięczegoś
nieprawdziwi.Imówilinieolandzkągwarą,leczwjęzykuSwerów
zUpplandu,tyleżezjakimśobcymzaśpiewem.
–Awykimjesteście?NiebrzmicieminaSwerów.Ani
naolandzkichWendów.
Chłopakidziewczynapopatrzyliposobie.Cośzaiskrzyłowich
spojrzeniach,jakieśniewypowiedzianesłowaprzepłynęływpowietrzu,
utwierdzającDuńczykawprzekonaniu,żemadoczynienia
zrodzeństwem.
–JestemSigridMisikosdottir–oświadczyłamłódka.–Atomójbrat
Burisleif.
Margeirmilczałchwilę,przygryzającbrodę.Misikosdottir.