Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ
SZÓSTY
Dużystół,przykrytyobrusemholenderskim,zwyhaftowanym
naśrodkuherbemMichorowskich,zastawionybyłdokolacji.
Pobrzegachstałytalerzezpysznejporcelany,malowanejwnikłe
wzory,jakżołnierzewgalowychmundurach.Oboknapodstawkach
spoczywałyzgodnościąsrebrnenoże,widelceiwydatnekształtyłyżek
deserowych.Podrugiejstroniesterczałysztywneserwety,nibybudki
szyldwachów,zciemniejszymiplasterkamichlebawewnątrz.
Kryształowekoszezowocami,szklanki,kieliszki,paręwspaniałych
bukietówuzupełniałozastawę.Przykażdymnakryciuleżaływiązanki
kwiatów.Kwiatyrozrzuconepostolenadawałymuwyglądmajowy.
KamerdynerJacentyimłodsilokajewczarnychfrakach,zdobnych
wzłoteguzy,zpąsowymikamizelkami,orazlokajksiężnejPodhoreckiej
wżółtejkurtceliberyjnejkrzątalisiępomiędzygłównymstołem
akredensemibocznymstolikiem,gdziestałykompoty.
Naścianachświeciłybiałekulelamp,nadstołemzwieszony
brązowyżyrandol,ognikamikryształowychsopli,lałświatłonasrebra
ikryształy.Kwiatywtejpowodzi,nabierającżycia,pachniały
odurzająco.
DosaliweszłapaniIdaliazordynatemirzekładoniego
pofrancusku:
Pierwszemiejscezajmąksiężnazojcem,którypoprowadzi.
Resztaosóbsamadobiera.Tonieobiadproszony.Możebyćswoboda.
Alety,Waldy,powinieneśpodaćramięĆwileckiej.Wtakimraziejej
mążmniepoprowadzi.
Waldemar,niezmierniewesoły,odrzekł:
Czyliżedlamnieprzeznaczaciociakopalniędiamentów.
Zamieniłbymzochotąnajednątylkoperłę…
Nieżartuj.Wiem,okimmówisz…Dziwięsię,żeciętakzajmuje
tadziewczyna.
Waldemarściągnąłbrwi.
Myślałbykto,żeciociamówioswejpanniesłużącej.Panna
Stefanianiejestztych,któremożnazbałamucićodparłpodrażniony.
Alepotakimwystąpieniu,jaktwojedzisiejsze,możemyśleć,
żejestczymśnadzwyczajnym.Mojaprezentacjawystarczała.Twój
wyskokbyłzbyteczny.