Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żeciemnyrumieniecpokryłjejtwarz.Alenie
spuszczałajużwzrokukuziemiiprzezchwilęonpił
słodyczjejcudnychoczu.Itakpatrzylinasiebie,jak
dwieistoty,którespotkawszysięchoćbynagościńcu
nastepie,czują,żesięwybrałyodrazu,iktórychdusze
poczynajązarazleciećwzajemniekusobiejakdwa
gołębie.
chwilęzachwytuprzerwałimostrygłoskniahini
Konstantowejwołającejnakniaziównę.Wozynadeszły.
Karałaszepoczęliprzenosićnaniepakunkizkolaski
izachwilęwszystkobyłogotowe.
PanRozwanUrsu,grzecznybojar,ustąpiłobydwom
niewiastomwłasnejkolaski,namiestniksiadłnakoń.
Ruszonowdrogę.
Dzieńteżmiałsięjużkuspoczynkowi.Rozlanewody
Kahamlikuświeciłyzłotemodzachodzącegosłońca
ipurpuryzorzy.Wysokonaniebieułożyłysięstada
lekkichchmurek,któreczerwieniejącstopniowo,
zsuwałysięzwolnakukrańcomwidnokręgu,jakby
zmęczonelataniemponiebie,szłyspaćgdzieś
donieznanejkolebki.PanSkrzetuskijechałpostronie
kniaziówny,aleniezabawiałjejrozmową,botakznią
mówić,jakprzedchwilą,przyobcychniemógł,abłahe
słowaniechciałymusięprzezustaprzecisnąć.Wsercu
jenoczułbłogość,awgłowieszumiałomucośjakwino.
Całakarawanaporuszałasięraźnonaprzód,aciszę
przerywałotylkoparskaniekonilubbrzękstrzemienia
ostrzemię.Potemkarałaszepoczęlinatylnychwozach
smutnąpieśńwołoską,wkrótcejednakustali,
anatomiastrozległsięnosowygłospanaLongina
śpiewającegopobożnie:„Jamsprawiłananiebie,aby
wschodziłaświatłośćnieustająca,ijakmgłapokryłam
wszystkąziemię”.Tymczasemściemniało.Gwiazdki
zamigotałynaniebie,azwilgotnychłąkwstałybiałe
tumanyjakomorzabezkońca.
Wjechaliwlas,alezaledwieujechalikilkastaj,gdy
dałsięsłyszećtętentkoniipięciujeźdźcówukazałosię
przedkarawaną.Bylitomłodzikniaziowie,którzy
zawiadomieniprzezwoźnicęowypadku,jakispotkał