Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Maszładneoczy.
Zaskoczonyodwracamsiędoniej.Dostrzegamojąminęiwzrusza
ramionami.
–Powiedziałamcicośmiłego,takjakchciałeś–wyjaśnia,amnie
brwiunosząsięjeszczewyżej.–Doceńto.
Mamochotęryknąćśmiechem.Tadziewczynamnierozwala
nakażdymkroku.Niemogęsiępowstrzymaćiproponuję
rozbawionymgłosem:
–Skorotakdobrzeciidzie,możepowiedz,cojeszczecisię
wemniepodoba?
Posyłamilitościwespojrzenie.
–Chwile,wktórychmilczysz.–Jednakzarazdziewczyna
odwzajemniamójuśmiechiprzewracaoczami.Atmosferasię
rozluźnia.
Boże,cozadzień.JeszczejednaspinazMadie,aniedożyjęrana,
bociśnieniewyjebiemiserce.
–Niewiedziałam,żetaktoodbierasz–dodajecichymgłosem.
Zerkamnanią,czekając,ażrozwiniemyśl.–Nigdyniemiałam…
–zacinasię,alezarazciągnie:–Nigdyniebyłamznikimwżadnej
relacji.Zwyklechodziłotylkooseks.Niekręcąmnieżadnerandki
itegotyputandety.Nieoczekujodemnietakichrzeczyinielicz,
żenaglestanęsięczułaibędęsiędociebiekleićjakjakaśnawiedzona
psychofanka.Zresztąitakniemożemysiępokazywaćrazem.Aleokej.
Wweekendmożemy…gdzieśpójść.
–Nowkońcu!–reagujęzożywieniem,uderzającpięścią
wkierownicę,przezcoklaksonwydajegłośnydźwięk.
Madiepatrzynamniezrozbawieniem.JadącyprzednamiLogan
zwalniaimrugatylnymiświatłami,pytającwtensposób,pocholerę
naniegotrąbię.Odmrugujęmudługimiipodjeżdżamdojego
samochodu,byprzyspieszył.Davisostroruszadoprzodu,