Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
potrafiępieścić.Ipieprzyć.
–Zwłaszczafarmazony–gasimnie.Śmiejęsiębezgłośnie.–Może
ibymsięskusiła,gdybymwłaśnieniesiedziałaprzedpokojem
dyrektora.
Marszczębrwi.Coonaznowuzrobiła?
–Przedpokojemdyrektora?Cozrobiłaś?
–PanWolternajwyraźniejnietolerujeściskaniazajajajego
uczniów.
Parskamgłośno.
–Czymjakiśbiedakzasłużyłsobienatwójgniew?
–ByłyCallyjejsięnaprzykrzał.Musiałammuprzypomnieć,gdzie
jegomiejsce.
–KolejnyamantCally?–Śmiejęsię.
–Jaktokolejny?–dziwisię.
Lepiej,żebyniewiedziała,żemójkumpelzalecasiędojej
przyjaciółki.Wolałbymteż,abyniedowiedziałasiętegoodemnie.
Wątpię,byLogandożyłwówczasjutrzejszegodnia,aniechcęmieć
gonasumieniu.
–Nieważne–ucinamtemat.–Ważne,byśzarezerwowaładlamnie
czaswieczorem.
–Przykromi.Nadzisiajmamjużplany.Niezwiązaneztobą.
Mruczęgardłowo.
–Tojezmień.
–Jasne.PowiemNixonowi,żedzisiajnieprzychodzędopracy,
bomijedenrajdowieczabronił–kpi.
–Widzisz,jakietoproste?–odpowiadamsarkastycznymtonem.
–Jużpędzęmupowiedzieć.
–Jakcisięnieuda,jatozałatwię–ostrzegamjązuśmiechem.
Naprawdęjestemdotegozdolny.
–Nieważsię–syczy.