Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podniosławzroknamęża.
–Niewiedziałam,żemożnabyćtakszczęśliwą.
Wziąłjązarękęiprzycisnąłsobiejejdłońdopoliczka.
–Myślałem,że…pośmierciSusanjużnigdynikogonie
pokocham.–Oczyzaszkliłymusięodnieuronionychłez.–Apotem
spotkałemciebie.–Głosuwiązłmuwgardle.–Starałemsięzdusić
wsobietęmiłość,alekiedyczłowiekowijestcośpisane…niemożna
ztymwalczyć…Gdysobiepomyślę,jakibyłemgłupi…–Pokręcił
głową.–Cieszęsię,żeBógzdławiłmójupór.
Wsparłapoliczeknajegoramieniuizamknęłaoczy.Niewiele
brakowało,astracilibysiebienawzajem.Zjejustwyrwałosię
westchnienieulgi.
Obudziłjągwizdlokomotywy.Otworzyłaoczy.Szczęknęły
wagony,pociągzacząłhamować.
–Gdziejesteśmy?–zapytała,spoglądającnapustkowiezaoknem.
–Wysiadamy.–PaulwstałipomógłKate.
–Ale…tutajnicniema.
–Jeststacja.–Ruchemgłowywskazałmałybudynek.
Bagażowywyniósłichtorbyipostawiłjenaschodach.Miejsce
wyglądałonaopustoszałe.Paulwręczyłmężczyźnienapiwek.
Gdypociągodjechałizniknąłwoddali,Katepoczułasię
opuszczona.Zerknęłanabarak.
–Chybanikogotuniema.
Mrózszczypałwtwarz.Paulspojrzałnakieszonkowyzegarek.
–Zarazsięktośzjawi.–Wciągnąłwnozdrzalodowatepowietrze
iwypuściłobłoczekpary.–Zaczekajmywśrodku.
WprowadziłKatedobudynku.Wewnątrzniebyłowcalecieplejniż
nadworze,alewkącieznajdowałsiępiecykorazstosikdrewna
ipodpałka.Miałanadzieję,żeniebędądługoczekać.
–Rozpalęogień.Trochęsięrozgrzejemy,zanimponasprzyjadą.
Wyjrzałaprzezoknoizastanawiałasię,wjakisposóbktoś