Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Więctrzebaztymszybkoskończyć.Mówiłembędzietylkokłopot.
Wiem,żetobluźnierca,żefałszywyMesjasz,żePrzybytekchciał
burzyć,wiem,wiem,alepolicztylkotestraty.Jużzasameszkody
wŚwiątynipowinieniśćpodkamienie.Alenamterazniewolno.
Trzebadonamiestnika.
AjakżesięmamojaMaria?Którytomiesiąc,Kajfaszu?Już
siódmy?Zatemwkrótcedoczekamsiękolejnegownuka.Dbajomoją
córkę,dbaj,aniepozwól,byjadłazbytdużosłodyczy.Nawieczerzę
paschalnązajdźcietrochęwcześniej.Okwotachwymianychciałbym
zamienićdwasłowa.Trzebaodrobićstraty.WracającdotegoJezusa
mówiętojakobyłynadzorcaświątynnejstrażytakimamzamysł,
żeby...”
Kajfaszskończyłokręcaćzawój,poprawiłpołypłaszczaitalit,
przygładziłbrodę,wyrównałmocnoskręconepejsy.Znówbędąsię
zanimoglądać.Imężczyźni,ikobiety.Jużświta,niebonawschodzie
rozjaśniasię,zdmuchnąłlampki.ZabiorąterazGalilejczyka
doprefekta.Niechgoosądziiskaże.PaschauAnnaszabędziedobra
ispokojnajakzawsze.JakzawszewrodzieSetiego.
Dwunasty
Obudziłogoprzenikliwezimno.Nocprzespałpodprogiem
jakiegośniewysokiegodomu,przykrytywojłokiem.Dobreito.Drżąc,
wkręciłsięmocniejwcuchnącąpłachtę.WkołograsujeAgratichmara
jejdemonów.Gdzieonterazjest?NaDolnym,bliskomuru,którego
zarysnadnimmajaczył,ichybadalekoodbram.Ptakizaczynałysię
odzywać,granatowenieboszybkoszarzało,wkrótcewzejdziesłońce.
Zacząłsobieprzypominaćostatniewydarzenia.Ilepotemwypił?Tyle,
żebyzapomnieć.Zamało.Usiadł,rozejrzałsię.Jeruzalemjeszcześpi.
Wyjadająceresztkijedzeniazuliciśmietnikówpsyprzebiegłymiędzy
domami.Icisza.Pomacałnabrzmiałąsakiewkęprzypasie.Dotejpory
miałwniejwspólnepieniądze,ateraztobyłyjegowłasne.Przyjemnie
jemieć,ajeszczeprzyjemniejbyłobyznówprzeliczyć.Rozglądnąłsię
znowu.Nic,nikogo.
Wysypałmonetynadużypłaskikamień.Pięknesą,