Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
MarymontpodWarszawą,czerwiec1788
Rwetesijękiustały,choćatmosferawydawałasięjeszczecięższaniż
kilkagodzinwcześniej,jeżelitowogólemożliwe.Ciasnypokój
jedenzniewieluwykończonychwpodwarszawskiejrezydencji,
zaadaptowanynaprędcenasypialniędlaangielskiejhrabiny
wypełniałostęchłe,gorącepowietrze.Zapachpotuikrwiutworzył
mieszankębezlitosnądlawrażliwychnozdrzy.
Tensnobistycznynuworysz1,diabelskienasienie!zaklęłahrabina
nacałegardłoniczympospolitapraczka.Nieporazpierwszytego
popołudnia.Niechgopiekłopochłoniezatoskąpstwo!
1Osoba,którawykorzystałasprzyjająceokolicznościiniedawnoweszładogronaosób
zamożnych.
Jedyny,któremumogłyśmyzaufaćwtrudnejsytuacji,aktóry
zanamowążonyudostępniłnamtendomnakilkanajbliższych
miesięcyodparłaznudzonaiwymęczonamłodakobieta,odwracając
głowęodwidoku,któryprzyprawiałodkilkugodzinomdłości.
Przestańmniedenerwować,Katarzyno,podważaniemkażdego
mojegosłowa!Czyniemiałaśbyćdlamnieoparciem?przypomniała
jej.Ocieraławierzchemdłonikroplepotuwypływającespodgęstych
lokównaczoło.
Kiedywidzę,żetoprzyspieszasprawę,kuzynkoodparłahardo
tamtaiprzymrużywszypowieki,odeszłaodłóżka.Skierowałasię
dostertydokumentówleżącychnabiurku.
Corobisz?!jęknęłahrabina,gdyzerknęłanabutelkę
zkałamarzem,wktórymtamtaumoczyłaostrozakończonegęsie
pióro.
Piszę.
Widzę,głupia,żeniedziergasznadrutachzakpiła.Dokogo
piszeszipoco?!zapytałatonem,jakiegoniepowstydziłbysięsam
Atylla,osławionywódzHunówżyjącywpiątymwieku.
Dokogoś,ktomożecipomócodparłaznieskrywanąpogardą
wgłosie.Janicjużwięcejniezrobię.Gdybyśpowiedziała
miowszystkimwcześniej,to…urwała,zaciskającusta.
Nieróbtego!krzyknęła.Proszędodałaspokojniej.
Ty,wielkahrabinaisłowo„proszę”?!prychnęłaKatarzyna.
Niewygłupiajsię.Niejestemtakimpotworem,zajakiegouparłaś