Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięmnieuważać.
–Toniejestjedyniemojaopiniaiszczerzepowiedziawszy,nie
dbamwcale,czyskonaszwmękachtutaj,czywłasnymążzatłuczecię
naśmierćpopowrociezIndii.Żalmijednaktychdwóchbiednych
duszyczek,którepotrzebująmatki,kiedyojciecprzebywadaleko.
Odwczorajniepytająonicinnego,tylkooto,cosięztobądzieje.
Pokojówkamusiałaprzekupićchłopcówsłodkościami,żebynie
wyrywalisięnadźwięktwojegozawodzenia.
–Niezawodzętakbezpowodu–syknęłazłajakosa.
–Och.Ależpowódbył,itojaki!–zakpiłatamta.–Ztysiącrazycię
przestrzegałamprzedtymbałamutem.Żebydorosłakobieta,mężatka–
wyliczałaspokojnie–matkadwójkidzieci,hrabina…–Pokręciła
głową.–Musiałbyćnaprawdędobrywtychsprawach,skoro
poleciałaśnaniego,jaktylkomójbiednykuzynwyruszyłwtęswoją
misjędyplomatyczno-handlowądoBengalu.
–Znamtonapamięć,możeszmioszczędzićwykładu–przerwałajej
dośćbrutalnie.
–Czyżbybóleustały?
–Zabawne.–Zignorowałajawnądrwinędającąsięwyczućwjej
głosie.
–Amożespodobałocisięto,jakmalujetwójportret,żebygopotem
podarowaćStanisławowiAugustowiPoniatowskiemudojegosłynnej
galeriikochanek?
–Musimywiecznieotymdyskutować?!
–Owszem.Jeśliktościęrozpozna,tomożewywołaćniepotrzebny
skandalizaszkodzićmojemubiednemukuzynowi.
–Tak?!–Odetchnęłakilkukrotniewszybkimtempie,zupełnienie
słuchałaodpowiedzi.–Aciężkocipojąć,żeportretznajdujesię
winnejczęściitotylkozewzględów…–Zwinęłasięzbólu,nie
dokończywszymyśli.
–Poślęjednakponią–stwierdziładziewczyna.Starałasięudawać
obojętną.
–Pokogo?!–Hrabinaztrudemłapałapowietrze.
–Pokobietę,októrejcimówiłam.
–Nie.Niezdążysz,tojuż–wydusiła.
–Cojuż?!
–Dziecko–jęknęłagłośnoizacisnęłazęby.
–OMateńkoPrzenajświętsza!–Podbiegłatamtaizatrzymałasię
bezradniewnogachwąskiegołóżka.
Niestetynicniezwykłegosięniewydarzyło,ahrabinawiłasię