Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
drogigarnituribłękitnąkoszulę.Rozmawiałzkimśprzeztelefon.
Nanaszwidoktrochęsięzestresowałispojrzałnamojego
towarzyszazestrachemwoczach.
Niewiemczemu,ewidentniesięgobał.Odłożyłtelefon,
pożegnawszysięzeswoimrozmówcą,izwróciłsiędostojącegoobok
mniemężczyzny.
–Cześć,Derek,coturobisz?Miałocięniebyćdzisiaj.
WięcmężczyznaobokmniemanaimięDerek?Patrzącwjego
stronę,pomyślałam,żebardzodoniegopasuje.Możebył
tuochroniarzem?Ztakimwyglądemnapewnobysięnadawałdotej
roli.
Wiedziałam,żemężczyźniojegoposturzezazwyczajbylibardzo
dobrymizawodnikamiinajłatwiejimbyłosiębić.Derekpopatrzył
namenadżera,poczymsięodezwał.
–Sebastian,chybaniemuszęcisiętłumaczyćzobecności
wewłasnymklubie?
Ocholerka,awięctobyłwłaścicieltegoprzybytku.Noniechmnie
szlag,gorzejniemogłamtrafić,miałamtylkonadzieję,żenasze
zderzenieniebędziemiałowpływunato,czyzostanęprzyjęta,czy
nie.
–Oczywiście,żeniemusisz,przepraszam–odezwałsięzlekkim
strachem.
–Sebastian,weźsiędoroboty,tapaniprzyszłanarozmowęopracę.
Zajmijsięnią,proszę–powiedział,popychającmnielekkowstronę
wolnegohokera.–Proszę,niechpaniusiądzie,Sebastiansiępanią
zajmie.Mogęcięprosićnasłówko?–zwróciłsiędomenadżera.
–Przepraszam,namoment,zarazdopaniwrócę.
Obajodeszlikawałekodemnie,więcniemogłamusłyszeć,oczym
rozmawiają.Wierciłamsięniecierpliwienakrześle,starającsiętrochę
uspokoićnerwy.PochwiliSebastianwróciłdomniezlekkim
uśmiechemnatwarzy.