Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdomucoś,cojestniepojętyminiedostępnymnawetdla
bardzofilozoficznychumysłów,tocośtajemniczego,
coludnazywa„strachami“,icozpewnościąstraszy,
boludzietegosięboją...Ludzienietylkobojąsięduchów,
lecznawetrozmawiaćonichniebardzolubią
wieczorami,awdzieńuspakajająsięwwygodnysposób:
twierdząkategorycznie,żenigdzieżadnychduchównie
ma.
Totakwywszyscypanowiemłodziuczenirobicie.
Aniechnowamtylkocośpukniewnocywścianętoż
dopierowkątpójdzieironia,agłowapodpoduszkę.
Czyżnieprawda?Czasemnasamąmyślotakimjakimś
zjawieniusięstrachaopółnocy,przeżegnasięzawołany
ateusz...
Czytojestzła,czydobrasiła,panieKarski?
zapytałem,robiącpoważnąminę.
Ha,czytojestzłe,czylidobre,niewiem,wolęnie
przesądzać.Zdajemisię,żeduchynieanizłe,ani
dobre.Onepoprostuduchy.
Słuchałem,jakzawsze,zprzyjemnościąbajań
sympatycznegospirytysty,którytchnąłcałyhumorem,
marszczącczołozpowagązawodowegoznawcy.
Leczbyłktośjeszczeprzystole,ktozwyraźnym
zajęciemprzysłuchiwałsięjegoopowia​daniom.
KtobychciałciągnąłKarskidalejzadaćsobie
trudpoliczeniawszystkichmiejsc,gdziestraszy,
stwierdziłby,jakznacznąjestichilośćnawetdzisiaj.Był
jednakczas,kiedyichbyłonierówniewięcej.
Kiedytobyło?zapytałfilozof,leczpanKarski
pościłmimouszupytanie.
Otóżtewszystkiezjawiska,którenazywamydziś
spirytyzmem,mniejbyływówczaslekceważone.Nawet
niektórzybardzowybitniuczenitakpanie,dodał
znaciskiemwkierunkustudentawierzyliwich
naturalnośćizcałąpowagąoddawalisiębadaniu.Chcieli
nawetotymodmiennymświeciestworzyćcałąwiedzę
odrębną,całąspecjalnąnaukęoduchach.
Towielkiezadaniepodjąćzamierzyłwłaśnieprofesor
Menszel.