Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bywajątoustronnedworyszlacheckie,wpobliżuleśnych
uroczysk,lubstarożytnezamkiwdzikichgórskich
okolicach.Mimozdrowegopowietrzawsi,pięknych
dookoławidoków,anieraziprawdziwegoprzepychu
wurządzeniutychsiedzib,nielubiąmieszkaćwnich
właściciele.Ichociażnicsięnikomuniemówi(panowie
rozumieją,żenieprzyjemnietakimirzeczamisięchwalić),
jednakwszyscydoskonalewiedzą,czemubogaci
dziedziceopuszczająswerezydencjeizamiastsiedzieć
szczęśliwieusiebie,woląwlecżyciejałowozagranicą,
wmniejpięknychmiejscowościachiwmniejwygodnych
warunkach.Bowdomuich„straszy”.
AwMonteCarloniestraszyzpewnością?wtrącił
mójsąsiadzlewejstrony,obywatelziemski,wpatrując
sięzrzewnymsmętkiemwdymswegoniehawańskiego
cygara.
Jeżelistarożytniejszerodyzwróciłemsiędoniego
słynącezprzywiązaniadomiejscurodzenia,nie
zważającnanic,mieszkająstalewswychzamkach,
toniezawszewychodząnatymdobrze.Kończysię
toczasemnawetibardzosmutno,jakąśtajemniczą
tragediąwrodzinie...
Wrodzajutychokropnościpodchwyciłgładko
studentoktórychwielkiEdgarPoepouczanas
wswychgroząprzejmującychno​welach...
Lubśmierciąciągnąłemgłównegoczłonkarodu.
Awnajszczęśliwszychwypadkachodbijasiętojakąś
szczególnąmanią,albodziwactwemnaznikczemniałych
potomkach,mającychodwagępozostawaćwrodzinnych
gniazdach,skądwyganiająichduchywielkichojców
umar​łych.
Codomnie,wtrąciłmatematyk,gdybymmiałtaką
posiadłość,niewyrugowałybymniestamtądnietylko
strachy,alenawetilichwiarze.„Jestemmłodyisilniejszy,
niżliwszystkietrupyrazem”.
PanKarskikiwnąłnamnie,ubawionytym
dogadywaniem.
Ależ,proszępanówrzekłczytoduchy
umarłych?Niewiemy.Wkażdymraziewyganiaich