Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nawyświetlaczu,zareaguje.
Bezradnierozkładamręce.
–Rozładowałmisiętelefon.
Facetrozglądasiędookoła.
–Mamtuchybagdzieśładowarkę…
–Atakwogóletogozgubiłam–dodajędesperacko.Wolę
nocowaćwsamochodzie,niżwłączyćkomórkęistawićczoła
wiadomościomodrodzicówiTomka.–Przepraszam.Naprawdę
jestemjejsiostrzenicą.Jeśliniemawolnychpokoi,tonajwyżej
prześpięsięwsamochodzie…
–Chybapanioszalała–prychazniedowierzaniem.
–Cotozapomysły?Niebędziepanispaławsamochodzie,niezależnie
odtego,czyjestpanisiostrzenicąMarianny,czyteżnie.Zarazznajdę
cośwolnego.
Przesuwasięnadrugąstronękontuaruiwyciągazszuflady
laptopa,poczymzaczynacośnanimsprawdzać.Pochwilidostaję
tradycyjnykluczdopokojunumersiedem.
–Proszę.PokójzwidokiemnaSmerek.
Rozchylamustazezdziwienia.Kimjesttenfacet,żewienawet,
którypokójjestjakusytuowanywdomu?
–Dziękuję–odpowiadam,mocnościskająckluczwdłoni.
–AMarianna…wszystkozniąwporządku?
–MusiałapojechaćdoszpitalawLesku–informujekumojemu
przerażeniu.–Spokojnie,nicjejniejest!Jej…sąsiadzłamałnogę,
chciałagozawieźćipoprosiła,żebympodjejnieobecność
przypilnowałpensjonatu.Pewniewrócidopierorano.
Natęwiadomośćczujęulgę.Oczywiścieżalmisąsiadaciotki,ale
złamananoganiebrzmijakjakiśbardzopoważnyuraz.Mogęchyba
spokojnieiśćspać.
–Och,jasne–bąkam,robiąckrokwtył.–Nocóż…Cieszęsię,