Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Niejestempewna,jakprzyjąłbytoPiotr.Nie
chciałabymgospłoszyć.Niechciałabym,żebyuciekł,tak
jakkiedyśojciecSandry,zktórymnigdywięcejnie
miałamkontaktu.
PrzecieżcinieuciekniemówiKacper,zupełniejakby
słyszał,oczymmyślę.Skoropracujecierazem,tonie.
Ajesteśpewna,żetegochcesz?
Czyjestempewna?Zniedowierzaniempatrzę
naKacpra.
Wieszjąkasiętrochę,widzącmojąreakcjękrótko
goznasz.Niewiesz,kimjest,taknaprawdę.Możetrochę
zaszybko…Niekończymyśli,isłusznie.
Jestfacetem,któryprzyjąłmniedopracy.Ba!Który
zauważyłmnienaGoldenline,choćmiałamtamskromny,
niedawnozałożonyprofil.Jestgościem,który
zaproponowałminormalnąpracę,wbiurze,naetacie,
zdostępemdokawyiherbaty.
Kacperwyciągnąłprzedsiebieręcewgeściepoddania.
Jestświetny.Uśmiechasię.
Doroślinigdynie
potrafiąsamizrozumieć.
Alechciałbymgokiedyśpoznać.
Dobrze,tatko.
Wywracaoczami.
Acoteraz?
Wzruszamramionami.
Tradycja.
Kiwagłową.
Choćtodrogarozrywkaiczasemwzajemniesobie
fundujemy,gdyuktóregośkruchozfunduszami,dbamy
oto.Przynajmniejrazwmiesiącuwjeżdżamyrazem
nadachWarszawy,skąddostrzecmożnawszystkie
marzenia,połapaćichnitkiipowiązaćtak,bynas
udźwignęły.Razwmiesiącuwjeżdżamyrazem
natrzydziestepiętroPałacuKultury.