Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ChenZhenwreszciedotknąłnieostygłegojeszczewilczegociała.
Naprawdężałował,żeniemiałodwagirazemzGalsmązłapać
gozaogonistraciłtęmożejedynąwżyciuChińczykaokazję,
bygołymirękamiwalczyćzwilkiem.Zwierzębyłodośćwielkie,
byprzerazićkażdegoichoćjużmartwe,wciążwydawałosię
groźne,jakgdybytylkospało,wkażdejchwiligotowepoderwaćsię
izawyć.ChenZhenpogłaskałwielkiłebBaraizebrawszysię
naodwagę,kucnął,rozłożyłkciukipalecwskazującyizmierzył
długośćtrupa.Odnosadoczubkaogonawynosiłametr
osiemdziesiąt,kilkacentymetrówwięcejniżjegowzrost.Zrobiło
musięzimno.
Biligprzyświetlelatarkiprzyjrzałsięowcomistwierdził,
żeczteryznichstraciłyswojetłusteogony,równoobciętewilczymi
zębami.
–Owczeogonyzawielkiegowilka.Opłaciłosię–stwierdził.
RazemzChenZhenemprzenieśliciężkiecielskodojurty,żeby
psysąsiadównieposzarpałynanimzezłościskóry.ChenZhenowi
wydawałosię,żewilczestopysąwiększeniżpsie.Gdyprzyłożył
dojednejswojądłońdlaporównania,okazałosię,że–niewliczając
wtopalcówuludzkiejdłoni–rozmiaremsąmniejwięcejrówne.
Nicdziwnego,żewilkitakpewniebiegająpośniegualbogórskich
kamieniach.
–Jutronauczęcię,jakzdjąćzniegoskórę–obiecałstaryBilig.
Galsmaawyniosłazjurtymiednicęnapełnionądopołowy
mięsem–wnagrodędlaBaraiinnychpsów.ChenZhenwyszedł
zaniąizacząłgłaskaćwielkiłebBaraorazjegogrzbiet,szerokijak
małystół.Pieszgłośnymchrzęstemrozgryzałkościimerdał
zwdzięcznościąogonem.
–Bałaśsię?–zapytałChenZhen.
Galsmaaroześmiałasię.
–Bałam.Bałamsię,żewilkporwieowceizabiorąmipunkty
zapracę.Jestemkierownikiemkomórkiprodukcyjnejijakbym
straciłaowce,tobyłbystrasznywstyd.