Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wygląda.—Krytycznymspojrzeniemobrzuciłaubrudzony
mąkąblat.
—Wandziu,mniekuchennynieładniedziwi.Przecież
wiesz,żelubiępogotować.No,bierzmysiędoroboty.
Pochwilizgodnieiszybko,jakprzystałonawytrawne
gospodynie,nabierałyłyżeczkąfarszisprawniezwijały
cienkorozwałkowaneokrągłekawałkiciasta.Zgrabne
pierogiszybkozapełniałyprzygotowanedlanichmiejsce.
—Ijaktam,Wandziu?Jaksiędzisiajczujesz?
—zagadnęłaMaria.
—Nazdrowietojanienarzekam,przecieżwiesz
—odparławymijającolekarka.
—Przecieżwiesz,żejanieotopytam.—Sąsiadkanie
dałasięnabraćnatakiewykręty.—Wiem,żeDianynie
ma,bowpadładonasranojakpoogień,zabrałamydła
Joasiipojechała,więcpomyślałam,żepodjej
nieobecnośćbędziemymogłyswobodniejporozmawiać.
Wandaodłożyłakolejnypierógispojrzała
narozmówczynię.
—Chciałabympowiedziećcośpozytywnego,alejakoś
niemogę—westchnęła.—Aleteżnibyniemamsię
doczegoprzyczepić.Dianapracuje,chybanawetciężej
niżwcześniej,widać,żemacorazwięcejzamówień,zjada
wszystko,cojejpodam,ale…
—Ale?—Mariaspojrzałapytająco.
—Poprostuczuję,żeniejesttakajakdotąd—odparła
Wandapokrótkimnamyśle.—Jakolekarzniepochwalam
diagnozopartychnaemocjach,ale…Mario,zniądzieje
sięcośniedobrego.
Sąsiadkapokiwałagłowązezrozumieniem.
—Doskonalewiem,oczymmówisz.Tomatczyna
intuicja.
Lekarkazmieszałasięipospieszniesięgnęła
ponastępnąporcjęciasta.
—Tak,wiemprzecież,żeniejesteśmatkąDiany
—ciągnęłaMaria.—Alemówiącomatczynejintuicji,