Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
człowiekkakadu,tymrazemwwytartychpantoflach.
–Przepraszamzatamtąodzywkę,aleróżnebarachło
zaglądawtestrony.
Romankwaśnosięuśmiechnął,zastanawiającsię,kogo
Raumiałnamyśli.Domokrążcówusiłującychsprzedać
kolejnyzestawnożykuchennych?Podchmielonych
sąsiadówstarającychsiębełkotliwymgłosemwyżebrać
trochęgotówkinapółlitra?Dawnychprzyjaciółspod
znakugłowykozła?Amożehandlarzynarkotyków?Chyba
raczejtychostatnich.Akwizytorówzazwyczajzbywasię
milczeniem,azsąsiadami,nawetztymicuchnącymi
denaturatem,zazwyczajżyjesięwzgodzie.
–PodkomisarzRomanSadowski,mieliśmykiedyś
przyjemność.–Zewzględówtaktycznychwybrałwariant
eufemistyczny,coniezawszesięzdarzałowtakich
sytuacjach.
Mężczyznamiałtakąminę,jakbywtrakcieważnej
naradyzłapałogorozwolnienie.Zacząłśmiesznie
poruszaćnieogolonąbrodą.Byćmożewtakiniedokońca
uświadomionysposóbuzewnętrzniałzdenerwowanie.
–Niewątpliwiemieliśmywątpliwąprzyjemność
–odparł.–Poznaję.Pechowykoncert.Trochęwtedy
narozrabiałem.Odpokutowałemjużswojąprzeszłość.
Chyba.
–Interesująmniepańscydawniprzyjaciele.Nie
przyszedłemnaprzesłuchanie,niemusipanzemną
rozmawiać.
–Skorojużpanjest,toproszę,zamieńmysłówko
–odparłtamten.
–Chodzioludzi,którzylubiąodwróconekrzyże
ipentagramy.–Mówiącto,uważniemierzyłwzrokiem