Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–JurekKlatapowiesiłsięwwięzieniu,aTomekFlanta
zginąłwwypadkusamochodowym.MarkaTidykaostatni
razwidziałemdwalatatemuwszpitalu.Leczyłemwtedy
nerki,aonwłaśniewróciłzodwyku,alewyglądał,jakby
dopierogozaczynał.Niewiemnawet,czyżyje,
bopotamtymspotkaniunieodzywaliśmysiędosiebie.
Zdajesię,żezcałejtejmojejdiabelnejpaczki
wewzględniedobrejformieostałemsiętylkoja.
–Kiedypukałemdopana...
Rauzzafrasowanąminąpodrapałsiępołepetynie.
–Przepraszam,czasemszwendająsiętujacyś
imbecyle.To,żetuprzychodzą,nieoznacza,iżsięznimi
spotykam.Nieotwieramdrzwi,zwłaszczażebrzącym
ćpunom.
„Zpewnością,pomyślałSadowski,kiedyśtyżebrałeś.
Niedziwięsię”.Tymrazemtoonopuściłgłowę.Starałsię
wyczytaćcośzJanaRaua,uchwycićto,coleżałogdzieś
nadnieosobowości.Wyglądałojednaknato,żegość
mówiłprawdę.
–Acopanrobiłwczoraj?–spytał,abyrozwiaćostatnie
niejasności.
–Remontowałemsamochódwwarsztacie.Odczasu
doczasudostajęzleceniaodsąsiada.Możepantołatwo
sprawdzić,mieszkapodrugiejstronie,natymsamym
piętrze.
Znajomyzpewnościązatrudniałgonaczarno,ale
Sadowskimiałtogdzieś.Dręczyłgowidoknawpół
zdegenerowanegoczłowieka.
–Aprzedwczoraj?
–Byłemwszpitalu.
–Wktórym?