Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
liczyła,żepodzielisięzniąswoimzdaniem.Wiktoriajuż
byłatakzapatrzonawtegocałegochwilowegoprezesa,
żezniąnapewnoniemogłapodzielićsięswoimi
obawami.Mimoniechęcistajennegopostanowiłaciągnąć
temat.
Ciekawe,comiałnamyśli,mówiąc,żemajakieś
pomysłynatomiejsce.Przecieżtak,jakjest,jestdobrze,
prawda?Tenfacetniebudzimojegozaufania.
Wodpowiedziusłyszałatylkopomruk.PanStanisław
skrzywiłsięnieznacznieizatrzymałwpółkroku.Jego
szareoczy,ledwiewidocznespodczapki,przypominały
terazdeszczowechmuryprzetaczającesięnadgłowami.
Bruzdywokółustsiępogłębiły,akrzaczastabrew
zadrgałaniespokojnie.Przeszyłdziewczynęchłodnym
spojrzeniem,odktóregoprzebiegłydreszcze.
Zmieszanaschowałaręcedoobszernejkieszeniwbluzie.
Zajmijsięswoimisprawamipowiedziałochrypłym
tonemiruszyłdostajni,zostawiajączdezorientowaną
dziewczynęsamą.
Pokręciłagłowązniedowierzaniem.Ocomuchodziło?
tłukłosięjejpogłowie.Przecieżniepowiedziałanic
złego.Wzruszyłaramionami.
Wolontariusze,którzyprowadzilidostajniczęśćkoni,
zniknęlijużwchłodnymbudynku,onanatomiastskręciła
wlewo,abypożegnaćsięjeszczezArią.Zabrałaswoje
rzeczyześwietlicyiniezadającjużsobietrudu,bysię
przebrać,ruszyłanaparkingprzedstajnią.
Tużkołojejwysłużonegofiata,któregodostałanaswoje
osiemnasteurodziny,stałzaparkowanystarszymodel
BMW.Podeszładoautaizajrzałaprzezszybę,podziwiając
skórzanątapicerkę.Podskoczyła,wystraszonanagłym
mrugnięciemświatełigłośnympiknięciem.
Podobacisię?
TużzajejplecamistałBartek.
Możebyćodparłazmieszana.Cieszyłasię,