Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
2.
Szedłzespuszczonągłową,wbijającwzrokwbrukowanąuliczkę.
Starałsięporuszaćrównymkrokiem,żebyniezwracaćnasiebie
niepotrzebnejuwagi.Czasamiprzystawałwbramie,żebyzejśćzdrogi
przechodniom.Odwracałsięwówczastwarządościany
ikontemplowałsmutnąszarośćniewysokichkamieniczek.Paliły
gopoobdzieranełokcie,stłuczonekolana,rozbiteustaispuchniętynos,
alenajbardziejpaliłwstyd,goryczupokorzenia.Cholernehanysy
piekliłsięwduchuisięgałpozapożyczonyodojcaciągobraźliwych
skojarzeń.NitoPolacy,nitoNiemcy.Rodacyzmarginesuot,
kolejnebarwneokreśleniezrepertuarukolejarzaspodWarszawy.
Rysiektęskniłzadomem,wktórymspędziłkilkanaściepierwszych
latżycia.NieznosiłMiasteczka,podziurawionejkominamiokolicy,
rudychfamilokówprzypominającychkurniki,gdziewszyscy
ponieważżylijakwmrowiskuwszystkoosobiewiedzieli.Wielka
wylęgarniawszelkiegodobytkupsów,kotów,królikówigołębi
napełniałagoodrazą.Mierziłyokopconeścianyiduszącepowietrze.
Stroniłodludzkiejgromady,krzywiłsięnasamdźwiękokaleczonej
polszczyznyirubasznegoakcentu.Widokniedomytychtwarzy
wracającychzszychtygórnikówbudziłwnimniesmak,aroziskrzone,
wieczniepodkrążoneoczystraszyłyponocach.
Acóżtocisięstało,karlusie?Czyżbyciępsyposzarpały?
Zignorowałzaczepkępobrużdżonegozmarszczkamibrodacza
siedzącegonaschodkach.Zwysiłkiemwspiąłsięnapiętro.Zziajany
jakpies,zatrzymałsięprzedmieszkaniem,którezajmowaliwspólnie
zojcem.Ostrożnienacisnąłklamkęiuchyliłdrzwi.Włożyłgłowę
wszparęidłuższąchwilęłowiłodgłosmiarowegochrapania.
Jaksięwytłumaczyprzedojcem?Skłamie?Przecieżnieprzyznasię
dokradzieżypapierosów.Niebyłtakimidiotą!Musiałposzukać
jakiejśdobrejwymówki.Ojciecnienależałdoludziwgorącejwodzie
kąpanych,alekiedywpadałwgniew,rękęmiałciężką.
Zaścianąskrzypnęłołóżko.Rysiekwyprostowałsię,jakbygoktoś
dźgnąłwplecyczymśostrym.Zprzejęciazaschłomuwgardle.Nie
mógłpokazaćsięojcuwtakimstanie.Czułnarastającąpanikę,więc
wycofałsięnaklatkęschodowąipocichuzamknąłzasobądrzwi.Nie
zważałnakłuciewboku,wybiegłnapodwórze,pochyliłniskogłowę